Quantcast
Channel: Niepoprawna Panna Młoda
Viewing all 396 articles
Browse latest View live

Seks, czyli o czym rozmawiać przed ślubem

$
0
0
twitter
Po połączeniu "seksu" i "niepoprawnej" bardzo wiele osób trafia na mój blog i... zapewne solidnie się rozczarowuje, bo nie znajduje tego czego szuka :D Dziś w ramach cyklu "O czym rozmawiać po ślubie" będzie o seksie i może niektórzy wreszcie zostaną usatysfakcjonowani. Bo seks jest ważny, także na moim blogu :)

O seksie trudno się rozmawia... Bez lęku, bez wstydu, bez uznawania go za temat tabu. Niby się da, przy piwie z kolegami/koleżankami, ale rzadko kiedy są to w 100% szczere rozmowy. Z innymi najprościej rozmawia się o swoich, także łóżkowych, sukcesach, ale już nie o wpadkach i problemach. Nikt nigdy nie uczył ludzi o seksie rozmawiać i jedyny język jaki znają to ten podwórkowy, czasem medyczny lub... język poezji. Brak znajomości języka, brak doświadczeń w takich rozmowach sprawia, że o seksie, nawet z najbliższą osobą, nie rozmawia się łatwo (choć zawsze najtrudniej jest zacząć). A warto, bo seks zaspokaja także, a czasem przede wszystkim, potrzeby pozaseksualne: bezpieczeństwa, satysfakcji, poczucia wspólnoty i więzi.

O czy warto rozmawiać przed ślubem?

Pragnienia i potrzeby.
Aby móc o nich mówić, trzeba je odkryć. Może zaskoczy Was fakt, ale nie każda dorosła osoba zna siebie na tyle, że potrafi określić czego pragnie, poza standardowymi "aby było mi  dobrze" czy "aby osiągnąć orgazm". Jak je poznać? Wspólnie ćwicząc, dotykając się i ucząc się mówić jaki dotyk sprawia nam przyjemność (najlepiej na początek z wyłączeniem narządów płciowych). Jeśli już znamy swoje pragnienia, to czas na podzielenie się nimi z drugą osobą, powiedzenie o tym co lubimy, a czego nie i poproszenie jej o to samo.
Pamiętajcie, że każdy człowiek ma prawo do tego, aby jego potrzeby były zaspokojone. Każdy jest także sam odpowiedzialny za swoje potrzeby i rozmowa nie oznacza naszej/partnera gotowości do spełniania potrzeb drugiej strony. To tylko rozmowa, początek tematu.

Fantazje i oczekiwania
Fantazje i rzeczywistość to dwie różne sprawy. Są takie, o których łatwiej mówić i je realizować, są takie, które niektórym bezpieczniej zachować dla siebie (fantazjować można o wszystkim, także o tym co nie jest społecznie akceptowane np. seks rodzeństwa). Jedno jest pewne: im więcej o czymś myślimy, tym bardziej rośnie prawdopodobieństwo zrobienia tego :)
O fantazjach warto na bieżąco rozmawiać, bo podobnie jak człowiek, one także się zmieniają.

Przytulanie i intymność
Co sobie myślisz, gdy partner Cię przytula? Czy jest to dla Ciebie element gry wstępnej i zawsze kończy się seksem? Przytulenie wcale nie musi oznaczać ochoty na seks, może zaspakajać jedynie potrzebę bliskości.Warto mieć taką świadomość i nawet na bieżąco o tym mówić ("Mam ochotę siędo Ciebie tylko przytulić.").
Dotyk jest niezwykle ważny w związku. Przytulaj, głaszcz, pieść partnera i pozwól mu na to samo.To bardzo cenne, gdy nie możemy pozwolić sobie, choćby w przypadku zagrożonej ciąży, na seks.
Mała ciekawostka: Wiecie ile razy człowiek powinien do człowieka się przytulać? 8 (minimum 4) razy dziennie po 20 sekund :D Wiem, takie wyliczenia wydają się sztuczne, ale... pięknie obrazują ludzką (męską także) potrzebę bliskości.

Wszystko co się zmienia
Ludzie oczekują, że życie seksualne będzie niezmienne, niezależne od predyspozycji, stanu psychofizycznego, funkcjonowania organizmu.W każdym kolejnym etapie życia, człowiek się zmienia, nie tylko fizycznie, psychicznie, ale i seksualnie. Miłość się zmienia, seks także. O tych zmianach warto się uczyć i rozmawiać. Często już w początkowych latach bycie razem mamy do czynienia ze zmianami, które wywołuje ciąża, poród i połóg, pojawienie się dzieci, czasem trudności z powrotem do seksu. A to dopiero początek zmian.

Problemy
Problemy, których, wbrew pozorom, może być całkiem sporo. 
W wielu związkach występują problemy ze zdrowiemseksualnym: pochwica, dyspareunia, przedwczesny wytrysk, problemy z potencją. 
Istnieją małżeństwa nieskonsumowane, które do specjalistów udają się dopiero, gdy zaczynają myśleć o dziecku, a ślub niczego magicznie nie uleczył. 
Czasem po ślubie lub wspólnym zamieszkaniu życie seksualne zwalnia tempo.
Może (odpukać!) pojawić się zdrada i trzeba nauczyć się życia po niej, niezależnie od tego jakie decyzje co do obecnego związku podejmiemy. Zdrada nadwyręża zaufanie, podkopuje wiarę w miłość, szczerość i samoocenę.

Inne
Są tematy, które zawsze warto poruszyć: cyberseks, pornografia, masturbacja, uzależnienie, seks a wiara, odmowa seksu do której zawsze ma się prawo.

Jak rozmawiać?
1) Znaleźć wspólny język, narzędzia do komunikacji
2) Nazwać swoje potrzeby i to o czym chcesz rozmawiać. Aby zrozumieć siebie możesz zrobić to początkowo np. w postaci listu do samej siebie.
3) Wyreżyserować przestrzeń erotyczną.
4) Zachęcić partnera/partnerkę do rozmowy.
5) Rozmawiać szczerze, bez uprzedzeń.

Dlaczego warto?
Dużo mówi się o zdrowiu fizycznym i psychicznym, a temat zdrowia seksualnego jest często pomijany. Ludzie podejmują go najczęściej, gdy zaczyna się dziać źle, a wtedy niestety bliżej nam do ataków i wypominania niż szczerej, wspierającej obie strony rozmowy. A przecież seks nie powinienbyć wymuszony i instrumentalnie traktowany, a być dla nas źródłem radości, powinien spełniać nasze fantazje, zaspokajać pragnienia i pozaseksualne potrzeby.

Wpis powstał na podstawie mojej  wiedzy (podwórkowej i akademickiej), a także przy dużym, fachowym wsparciu książki "Seks. Pozycja dla praktykujących" Joanny Mielewczyk (Wydawnictwo Znak, 2015).
Gdyby któryś z poruszonych delikatnie tematów interesował Was głębiej, to dajcie znać. Chętnie się rozpiszę.

Z życzeniami bardzo dobrego seksu,
NPM

Dekoracje ślubów plenerowych

$
0
0
Wszyscy szaleją na punkcie ślubów w plenerze, tych w otoczeniu przyrody i tych w pomieszczeniach nie będących kościołem czy USC. Ja "szaleję" oszczędnie, bo śluby plenerowe w Polsce dopiero się rozkręcają i większość jest niestety zwyczajnie brzydka.
Ale... da się je zrobić pięknie :)

Dekoracje ślubów w plenerze to długie, lejące się materiały. Najlepiej, aby były białe, błyszczały i aby żaden ładny element nie wszedł im w drogę - czyt. kwiaty i wstążki też muszą być brzydkie. Śluby w plenerze zawsze ratuje miejsce - jeśli wybierzemy niezwykłą scenerię, to dekoracje mogą okazać się niepotrzebne. Przyznam, że ja najbardziej lubię właśnie takie śluby - w miejscach, które same dla siebie są ozdobą i nie potrzebują najmniejszego dodatku.

Jeśli decydujecie się na plener i macie potrzebę stworzenia dekoracji, to... nie szukajcie inspiracji na polskich stronach (widziałam piękne śluby, ale są one jak rodzynki w cieście, bardzo rzadko spotykane), nie idźcie z prośbą o dekoracje do pani kwiaciarki, która ma zrobić coś takiego pierwszy raz w życiu (jest szansa, że się uda, ale... szansa to za mało), a do solidnej firmy, wykorzystajcie swój motyw przewodni ślubu i wesela, zaprzyjaźnijcie się z pinterestem, który jest w tym przypadku nieocenionym źródłem pomysłów :) O takich!

Clean Plate Pictures


Tammy Horton Photography via Style Me Pretty

Vitalic Photo via stylemepretty

renataenamorada

 Mitch Pohl Photography via hellomay

renataenamorada

Our Love Is Loud / ourloveisloud.com

Geneoh via stylemepretty



Lara Hotz

blog.mrbodas

tidetheknotbeachweddings

Let’s Frolic Together

weheartit

jimmason

Pierre Curry via Hello May

Ashley Kelemen

nuntaingradina
Green Wedding Shoes // Braedon Flynn

recherchedeliberte.tumblr

renataenamorada

renataenamorada

Więcej zdjęć znajdziecie na moim pinterescie.

Jak ugościć gości zaproszonych jedynie na ślub?

$
0
0
Padilla-Rigauvia bodasdecuento
W Polsce obecny jest zwyczaj zapraszania dalszej rodziny, sąsiadów, delegacji z pracy, znajomych i wielu innych osób na ceremonię zawarcia związku małżeńskiego. Takim osobom wręcza się zaproszenie na ślub lub zawiadomienia o nim i uznaje za oficjalnych gości tej części dnia. Bardzo często przychodzą oni na uroczystość ze względu na sympatię do Pary Młodej, poświęcają swój czas, dają drobne upominki. W zamian nie oczekując niczego.
Zastanawialiście się nad tym jak sprawić, aby poczuli się ugoszczeni i docenieni?

Tak, wiem. To co napisze to trochę "fanaberie", ale... już spotykane, i miłe!, fanaberie ;) Jeśli ktoś ma możliwości finansowe/czasowe i ochotę skorzystać z pomysłów zaprezentowanych niżej - śmiało, wg mnie warto.

Hipotetycznie... Zapraszacie gości na samą ceremonię ślubu, niezależnie od tego gdzie będzie ona miała miejsce. Organizujecie wesele, ale nie tak wielkie, aby pomieścić wszystkich, których będą w stanie pomieścić mury kościoła czy USC. Nie planujecie drugiej imprezy dla znajomych, poprawin na które zaprosicie dodatkowe osoby, nie organizujecie wieczoru panieńskiego/kawalerskiego, który jest "małym weselem" dla niezaproszonych i macie potrzebę podziękować obecnym gościom za to, że zechcieli zostać częścią tego wyjątkowego dnia w Waszym życiu. Zastanawiacie się jak? Mam dla Was dwa, bardzo różniące się od siebie ceną, pomysły na małą niespodziankę dla gości :)

Upominki dla gości wręczane po ceremonii ślubu, nie na sali weselnej

Upominki są pierwszym punktem, który większość Par Młodych skreśla z listy ślubnych wydatków (i słusznie), gdy szuka oszczędności. Ale... na ilu weselach ich nie spotkaliście? Pojawiają się na większości, bo Polacy chcą być gościnni i chcą na każdym kroku gości dopieszczać, czasem wręcz do przesady ;) Dlaczego więc nie przenieść zwyczaju obdarowywania gości drobnym upominkiem pod kościół czy USC, zwłaszcza jeśli macie dużo gości zaproszonych jedynie na ślub?
Wychodzę z założenia, że upominki przygotowywane dla gości nie są drogie, więc dodanie kilku osób nie powinno zrujnować weselnego budżetu. Logistycznie nie będzie trudno to rozwiązać: mogą je wręczać druhny, świadkowie, rodzeństwo czy nawet sama Para Młoda przy składaniu przez gości życzeń. To mały i miły gest :)

Mini-piknik ;)

To już bardziej hardcorowa (cenowo) opcja, ale... spotkałam się już z jej organizacją w Polsce. O co chodzi? Ze ślubnymi gośćmi możemy zrobić to samo co z weselnymi - nakarmić ich.
Opcją tańszą będzie zorganizowanie stolika z upieczonymi przez najbliższych ciastami i kilkoma napojami. Opcja droższą może być wynajęcie foodtruck'a, który docelowo będzie miał podjechać pod salę weselą, ale wcześniej zatrzyma się w miejscu ceremonii.
Logistycznie - da radę, choć nie będzie łatwo. Bywają księża, którzy są w stanie wyrazić zgodę na wjazd takiego pojazdu na teren kościoła (znam jeden taki przypadek), są i tacy, którzy się nie zgodzą. Z USC może być podobnie, choć zapewne trudniej ze względu na lokalizację. Zawsze jednak można takie auto//stolik ustawić niedaleko terenu kościoła, w widocznym miejscu, i odsyłać do niego gosci :)
Wyobraźcie teraz sobie miny gości na wiadomość, że przygotowaliście dla nich małe przekąski, a może nawet więcej: spędzicie z nimi te najbliższe 10-20 minut i będziecie mogli podzielić się wrażeniami :)

Galeria Niepoprawnych Panien Młodych: Milena

$
0
0
Kilka słów od NPM, tym razem na początku:
 
Wiele osób pytało mnie o ten wpis. Wpisu nie było, bo najpierw czekałam na zdjęcia, a potem... potem miałam wrażenie, że nie napiszę nic co dodaje energii, uskrzydla i podnosi na duchu. Nie przeczytacie tu o najpiękniejszym dniu w życiu, bo piękniejsze były wszystkie moje podróże z PM. Nie usłyszcie, że dzień ślubu trwał za krótko, bo mnie taka długość zadowalała. Dowiecie się, że najpiękniejszy z całej palety dni był ten pierwszy po: bo obudziłam się u jego boku jako jego żona i... nie musiałam już, ani przez sekundę, myśleć o ślubie i weselu :)
 

Historia M:

"Życie układa się zależnie od tego małego momentu, od jednego gestu, od jednego słowa.
I w ogóle nie wiemy, jak byłoby, gdyby tego gestu czy słowa nie było."
Jarosław Iwaszkiewicz, "Ogrody"

Nie napiszę Wam o tym co było przed dniem ślubu. Wspominałam o oświadczynach, o tym, że jesteśmy razem 8 lat (teraz już 9) i żyjemy jak małżeństwo, w comiesięcznych harmonogramach było widać co i jak się zmienia. I to wystarczy.

Wyobraźnie sobie ślub dwójki ludzi, którzy za normalnymi weselami nie przepadają (oficjalnie oznajmiam... nadal, nawet ja!). Nie lubią tańczyć, jedno z nich nie pije alkoholu, drugie woli towarzystwo szaf elektrycznych (pisz to to, które się na tym sprzęcie nie zna) niż ludzi. Chcieliby na swoim weselu zostać zdjęci ze świecznika, wtopić się w gości, robić tylko to z czym czują się dobrze. Prawie się udało... Prawie, bo bardzo ciężko nie przykuć uwagi wszystkich, gdy na sekundę wyjdzie się na parkiet ;)

Co, po prawie pięciu miesiącach, pamiętam z dnia ślubu? Pamiętam, że poszłam spać po północy (musiałam wrzucić wpis na bloga z datą 23.05.2015 i wysłać do dziewczyn biorących tego dnia śluby życzenia), na tyle zmęczona, że zasnęłam błyskawicznie i obudziłam się rano wyjątkowo wypoczęta. Z myślą, że dziś już wszystko co organizacyjne mam gdzieś, że niech sobie mamy robią co chcą (a poszalały), a ja będę udawać, że nic nie widzę, bo nic nie może psuć mi humoru ;) Poszłam do spowiedzi (lepiej późno niż wcale ;)), przypadkiem trafiłam na panią z kwiaciarni przywożącą kwiaty do kościoła i mogłam je zobaczyć przed premierą ;) Potem fryzjer, godzina nicnierobienia w domu, przyjazd makijażystki i fotografów. To też pierwszy (i chyba jedyny tak mocny) moment w którym poczułam stres. Patrycja mnie malowała, Gosia i Wojtek robili zdjęcia, a ja... czułam się lekko przerażona takim nadmiernym zainteresowaniem ;)
PM razem z rodzicami przyjechali do domu moich rodziców znacznie przed czasem i przez to zamiast sam na sam, to zobaczyliśmy się przypadkiem w przedpokoju (nieromantycznie, ale za to bez zbędnego stresu) :)
Przyznam, że  trakcie mszy przeleciało mi przez głowę milion myśli: od tego co się tu i teraz dzieje, po to co widziałam na innych ślubach. Miałam czas na analizowanie, na słuchanie i chyba dzięki temu zabrakło go na stres. Wiedziałam, że PM najbardziej boi się przysięgi, ja podeszłam do tego z myślą "najwyżej się nie uda i będę się poprawiać". Mówiliśmy przysięgi z pamięci, więc ksiądz, w ramach asekuracji, podstawił nam pod nos książkę z tekstem. PM nie zaczął mówić dopóki wzrokiem nie natrafił na miejsce z którego w razie W może ściągać, ja poszukałam go przez sekundę, nie znalazłam i stwierdziłam, że głupio tak zwlekać, więc... trudno, jedziemy ;) I to był ten moment w którym chyba po raz pierwszy zaczęliśmy się uśmiechać.
Najlepszy moment dnia? Jazda na salę, takie 25 minut, aby ochłonąć w doborowym towarzystwie :) Szkoda tylko, że nie chcieli ze mną uciec z imprezy (ja na serio byłabym w stanie to zrobić).
Wspominałam, że mieliśmy fatalną pogodę? Było zimno i padało. Na chwilę przed tym jak dojechaliśmy pod salę przestało i udało nam się wyjść z auta bez asekuracji parasoli. Bo oczywiście nie mieliśmy parasoli - to było takie moje zaklinanie deszczu, które jak widać nie wyszło.
Trzy słowa o weselu? To było pierwsze i prawdopodobnie ostatnie wesele w moim życiu na którym się nie nudziłam, nie usypiałam, nie byłam zmuszana do tańca/picia/typowo weselnych zabaw ;) I nawet dobrze się bawiłam.
Moi (ci najbliżsi) goście to specyficzne osoby, troszkę jak ja. Wiedziałam, że cokolwiek bym nie zrobiła (potrzebowałabym zmieniających się co 30 minut atrakcji i to najlepiej nie wymagających publicznego pokazywania się), to i tak nie zagospodaruję im w 100% czasu czymś fajnym. Mimo wszystko i tak jestem z nich dumna, całkiem długo wytrzymali :)

Nietypowe/niepoprawne:

Mało tańczyliśmy. Nie lubimy tańczyć i nie chcieliśmy tańczyć. Przyznam, że jeszcze nie widziałam na żadnym weselu drugiej pary, która tak mało tańczyła.Plus tej sytuacji był taki,że mieliśmy dużo czasu na rozmowy z gośćmi, czyli to co na weselach lubimy (choć brakło go na gry) :D
Nie piłam alkoholu, z nikim, za niczyje zdrowie. Dla mnie to norma, dla innych nie zawsze. W związku z tym nie mieliśmy też powitania wodą/wódką.
Spokojnie mogłabym zorganizować wesele bez muzyki i alkoholu, ale z PM wyszliśmy z założenia, że niech każdy na tej imprezie ma wolny wybór i robi to co lubi, my też :)
Przysięgi z pamięci.Ćwiczyliśmy z PM przysięgi kilka dni przed ślubem. Wychodziły nam kwiatki typu "miłość, wierność i poddaństwo" oraz "i że Cię nie opuszczę aż do ślubu". W planie było, że się nie damy, nie idziemy na łatwiznę i najwyżej będziemy to powtarzać po 5 razy, a goście padną ze śmiechu ;) W finale się udało: za pierwszy razem.
PM wspomina, że był z tego powodu mega zestresowany i w kościele było to bardzo widać. Przez chwilę miałam nawet wyrzuty sumienia, że go na to namówiłam, ale... obecnie po zobaczeniu każdej kolejnej przysięgi powtarzanej za księdzem utwierdza się w przekonaniu, że było warto.
Gry plenerowe. Bo nie można lepiej spędzić czasu na weselu! Mieliśmy ich kilka. Pogoda pokrzyżowała nam jednak plany. Deszcz sprawił, że na zewnątrz było mokro, a na tarasie zimno, więc nic z atrakcji na tarasie nie zostało zamontowane. Gry stały na sali i wzięcie miały tylko te nie wymagające dużej ilości ruchu i nie grożące wybiciem szyb w sali (m.in. karty, bierki, jenga).
Piñata. Nie wyobrażam sobie swojej, jakiejkolwiek, imprezy bez piñaty ;)
Księga Gości. Były dwa plany, w finale stanęło na tym mniej problematycznym i praktycznym - porcelanowych kubkach na podpisy. 
Oczepiny. Miało ich nie być, ale finalnie, na wniosek PM, były. Ograniczone do castingu na nową parę młodą (nie losowego, a zorganizowanego tak, aby "wkopać" parę, która niedługo po nas brała ślub) i belgijka (bo tańce grupowe to jedyne jakie lubię).
Przewodnik weselny i gift bag. W wersji zmodyfikowanej, wylądowały u przyjezdnych gości.
Zmiany. Dzień przed ślubem zmieniliśmy całą wizję dekoracji. Ze względu na pogodę musieliśmy zrezygnować z dekoracji tarasu, a ta na salę... nam się nie spodobała (niech żyje zmienność!) i ograniczyliśmy się do minimum minimum. Nasze stroje to też był małyroller coaster: dzień przed ciocia PM spaliła mu krawat (krawaty się prasuje?!, wieczorem w piątek biegaliśmy za nowym), ja złamałam obcas w bucie i rozbiłam kolano, więc krótka sukienka odpadła.
Było sporo mniej typowych, ale już popularnych rzeczy: naked cake, tytanowe obrączki z kulą ziemską (bez grawera), coś zamiast kwiatów, gipsówka w kościele w zastępstwie wielkich kwiatów.
Więcej rzeczy nie było niż było, na czele z oficjalnym buntem wobec fotobudki i pudełka na koperty ;)

Rady dla przyszłych Panien Młodych:

1) Zmęczcie się solidnie dzień przed, a to ułatwi Wam zaśnięcie. 
2) Starajcie się nie być koordynatorkami tego dnia. Znajdźcie jak najwięcej osób, które Wam w tym dniu pomogą, nawet jeśli nie zrobią czegoś perfekcyjnie. Ja nigdy więcej nie zdecydowałabym się na wesele bez konsultantki ślubnej i żałuję, że nie wpadłam na taki pomysł w odpowiednim momencie.
3) Unikajcie ślubno-weselnych panikarzy. To złe towarzystwo.
4) Znajdźcie sobie sojusznika i wsparcie w stresie. I nikt nie sprawdzi się tu tak rewelacyjnie jak Wasz narzeczony :)
5) Pamiętajcie, że jeśli coś nie wyjdzie, to... trudno ;) Z perspektywy, już godziny po, to wpadki wspomina się najdłużej i najlepiej (odrobina dystansu do siebie jest potrzebna).
6) Jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma. Także pogodę i inne rzeczy na które nie macie wpływu. Podstawa to wmówienie sobie, że jest rewelacyjnie i uwierzenie w to. U mnie to zawsze działa ;)

7) W dniu ślubu, a najlepiej i dzień przed... odpuśćcie. Spokój wewnętrzny i dobre relacje z bliskimi są ważniejsze.
8) Róbcie tak jak chcecie i to co lubicie, do niczego się nie zmuszajcie :D Dbajcie o swoje zadowolenie. Często bywa tak, że rodzina krytykuje mniej konwencjonalne pomysły. Moja ogromnie tradycyjna rodzina krytykowała wszystko. Nie liczcie, że ktoś Was pochwali. U mnie mama chwaliła dopiero, gdy jej koleżanki, którym o weselu opowiadała i pokazywała zdjęcia, były niektórymi pomysłami zachwycone :)
9) Podobno... dzień ślubu mija błyskawicznie i trzeba korzystać z każdej chwili. Fakt, leci szybko, bo moje wesele było jak do tej pory jedynym na którym nie miałam czasu się nudzić :) 
10) Z praktycznej strony. Wpisujcie w umowy z podwykonawcami (mocno uczulam na sale weselne) wszystko czego od nich oczekujecie i co Wam obiecują, ewentualnie miejcie to zapisane w korespondencji emailowej.
11) Przygotujcie sobie plan B, na niepogodę i wszystko inne co może pójść nie po Waszej myśli. Wiem, że nie jest to fajne, że B to zawsze gorsza kategoria i nigdy nie będzie tak satysfakcjonująca jak A, ale... chyba warto.
12) Przygotujcie siebie, Pana Młodego, świadków/drużbów. Jak? Zacytuję sama siebie:
"Poinstruować Pana Młodego. On zdecydowanie wie o ślubach i weselach duuuuuużo mniej niż Wy i czasem będzie w tym wszystkim zagubiony. Nie uśmiechnie się, będzie siedział sztywno jak kołek, nie spojrzy na Was "w tym momencie", nie złapie Was w kościele za rękę. To drobiazgi o których warto mu powiedzieć.
Ty pilnuj siebie i poproś świadkową/druhny o pilnowanie Ciebie. W całym zgiełku nie pamięta się o trzymaniu nisko bukietu, powolnym chodzeniu, prostych plecach, uśmiechu (problem ponuraków jak ja :D)."

13) Koniecznie przeczytajcie wpis Dzień ślubu i wesela - o czym warto pamiętać. 

Jeśli ktoś uznał, że tekstu jest za mało, to zapraszam do pierwszego wpisu o moim ślubie i weselu - o tu.

Zdjęcia… Dawno temu wymyśliłam osobie, że będzie ich tu nie więcej niż 10, bo… po co gwiazdorzyć ;) Potem, podczas pierwszego ich oglądania, bawiłam się tak dobrze wyśmiewając każdą nasza minę i wpadkę, że stworzyłam sobie w głowie doskonałą wizję wrzucenia tu pewnych zdjęć z pewnymi komentarzami. PM był jednak tym pomysłem tak przerażony (sądzę, że inni też by byli), że dostałam zakaz, na każde zdjęcie z głupim komentarzem, pod groźbą rozwodu ;) Więc, niestety, nie zobaczycie zdjęcia z robienia makijażu z pewnym dialogiem (i późniejszą opinią PM o moim wyglądzie), zdjęcia na widok którego krzyknęłam („O Boże, ja żyję w przekonaniu, że wyglądam na 15 lat, a tu 40 jak nic!”), nie zobaczycie mojej ironicznej ("Ty tak serio, chcesz ze mną tańczyć?")/przerażonej (przy wejściu na salę)/zaskoczonej („Ale co ja mam z tym zrobić?”) miny, tego jak w kościele wciskam swoją rękę w rękę PM, bo mi się przypomniało, że na zdjęciach ślubnych ludzie tak robią :D, zdjęcia na którym wyglądam jak… no właśnie mam zakaz napisania, naszej weselnej wtopy (udokumentowanej) i mojego ulubionego zdjęcia, z naszymi minami idealnie nadającymi się na okładkę harlequina ;)
Przed Wami: najmniej zabawne zdjęcia z wesela NPM, ale za to takie, gdzie nie ma księdza, znanego wujka, rodzinnej antyfanki zdjęć i innych, którzy musieliby zapaść się pod ziemię po odkryciu swojego zdjęcia na tym blogu :) Ilość selekcji przez które przeszły te zdjęcia jest tak duża, że to niemal cud, że jakieś tu się znalazły ;)

Zdjęcia: Fabryka Kreatywna
 
Widoczne na zdjęciach: Makijaż: Patrycja (Unique Makeup), Opasko-wianek: Kasia (Jeżka - biżuteria), Sukienka: Renata :) (Anna Kara) Obrączki: Inne Obrączki, Bukiet: Studio Kwiatowe ALLIUM, Tort: Cukiernia u Ani, Napis LOVE: Natalia (Deconatka), Jenga/Woodbe Block, Ladder Golf: Ewelina (Woodbe), Barmani: yyy... no chyba jednak Radek :) (Weselny Drink Bar)




















P.S. O sukienkach będą jeszcze dwa wpisy (1) o stylizacji - o mnie i o PM, 2) o Aryi - bo to fajna historia, w 100% antyporadnikowa), będzie wpis z podwykonawcami, których polecam i jeszcze w pewnym miejscu (o właściwej nazwie) będziecie mieli okazję zobaczyć kilka innych zdjęć ;)

O Wedding Show - niby relacja, a jednak coś więcej ;)

$
0
0
Podobno Wedding Show PowiedzmyTak to najlepsze targi ślubne w Polsce. Tak mówią Panny Młode, tak mówi branża ślubna... Pojechałam do Warszawy przetestować tę informację, sprawdzić czy nawet ja mogę zobaczyć czy usłyszeć coś o czym jeszcze do tej pory nie pomyślałam. I udało się, bo mam kilka nowych pomysłów na wpisy, troszkę relacji dla Was (no bo wypada) i nawet w tym wpisie - odrobinę wiedzy, którą warto mieć :)


Co dostaniemy po rozebraniu targów na czynniki pierwsze?

Panele eksperckie + Show

Uczestniczyłam w dwóch wydarzeniach na sali balowej: w panelu dotyczącym ślubów plenerowych (z podstawową wiedzą) i show "Ślub plenerowy".
Już po wejściu na salę musiałam stwierdzić, że dekoracje robią wielkie wrażenie. Nie są w moim stylu, ale i tak wywołują efekt wow, nie można im odmówić piękna i stworzenia świetnego klimatu. Przy realizacji show w wykonaniu Perfect Day i Rock&Flowers miałam jednak wrażenie, że wszystkiego tu jest tak dużo (trawa, kolumny, kwiaty, drzewa, bombki, "żyrandole z kryształami", świece,  itd.), że aż za dużo. Troszkę szkoda, że na całych targach nie dało się odczuć tego, że coraz więcej ludzi idzie w stronę ślubów rustykalnych. Gdybym swoją wiedzę opierała jedynie na targach, to kompletnie nie przyszłoby mi do głowy, że komuś może marzyć się wesele w stodole (i tu takie moje marzenie... może ktoś zorganizuje rustykalne targi ślubne, hm?) :)
Wracając do show i moich wrażeń po jego obejrzeniu. Przedstawienie zostało świetnie poprowadzone, prowadząca krok po kroku opisywała konkretne elementy przygotowań w trakcie których wszystko, na żywo, działo się na scenie. Wnoszono dekoracje, pojawił się kwartet smyczkowy, mistrz ceremonii, w finale: Para Młoda. Można było obejrzeć przebieg takiego, w tym przypadku humanistycznego, ślubu, a po nim złożyć Parze Młodej życzenia i poczęstować się tortem :) Po tej części padło kilka informacji praktycznych: o ustawieniu (ja nadal jestem fanka tego, aby kobieta stała po tej stronie co zawsze, a nie tak jak wypada), o rozpoczynaniu marszu (partner obchodzi partnerkę po ceremonii, zaczynają z z prawej nogi), o trzymaniu bukietu (łokieć/rękę z bukietem warto oprzeć na biodrze, to cenna rada, bo inaczej bukiet zawsze wędruje do góry), ułożeniu ręki Pana Młodego (wybaczcie, nie usłyszałam :/). Wszystko prezentowało się tak pięknie, że nawet i mnie, fance lekkich ślubów, baaardzo się podobało. Ale i tak mam kilka uwag i luźnych myśli: 1) ślub humanistyczny wymaga sporej odwagi, choćby do wypowiedzenia samodzielnie napisanej, bardzo osobistej przysięgi; jest też... bardziej ckliwy/poruszający (niepotrzebne sobie skreślcie) niż standardowe ceremonie, 2) celebrant/urzędnik/ksiądz musi bardzo uważać na to co mówi, słowa typu "życie potem nie jest tak proste, piękne" są najgorszym co można powiedzieć, jeśli nie doda się ani przed tym, ani po tym niczego pozytywnego, 3) Para Młoda może sama sobie składać życzenia, jako pierwsi i... to jest bardzo fajne!, 4) dekoracje - tak sobie myślę, że ja nadal od błysku/blasku/przepychu wolę dwa patyki (czyt. wpis o dekoracjach na śluby plenerowe i zdjęcie nr 5).

Warsztaty

Pielęgnuj ogień - jak zadbać o namiętność w małżeństwie - Karo Akabal.Podobno to warsztaty, które cieszyły się najmniejszą popularnością. Nie zaskoczyło mnie to, ale jednocześnie byłam wyjątkowo dumna z moich czytelników - bo mój tekst o seksie przeczytało jakieś trzy razy więcej osób niż standardowe teksty. To ważny temat, szczerze mówiąc ważniejszy niż całe ślubne przygotowania, które mają znaczenie tylko przez jeden dzień, a nie przez całe życie. To wiedza o którą powinno się dbać i z której powinno się korzystać, gdy tylko trafia się okazja. Wg mnie warsztaty Karo Akabal były najlepszymi warsztatami na Wedding Show i ci, którzy je ominęli niech żałują.
Myślę, że nie jest to wiedza na osobny tekst, więc tu w skrócie zdradzę Wam o czym była mowa na warsztatach. Tematem były cztery rodzaje dotyku, które muszą być obecne w miłosnej relacji: 1) zdrowotny/leczniczy (masaż, dmuchanie na ranę - tak, jak dziecku :), otulenie kocem), 2) czuły (muśniecie policzka, głowa parta o ramię, objęcie przy spacerze), 3) zmysłowy (erotyczny, ale z intencją którą jest przyjemność, nie seks/podniecenie, np. smyranie, smarowanie kremem, taka "gra wstępna", ale bez podniecenia i seksu), 4) z intencją seksualną. Fajne nie? Zwłaszcza wiadomość, że zawsze warto sprawdzić czy oboje jesteśmy na etapie nr 4, bo dotyki 1-3 wcale do seksu nie muszą prowadzić.
Karo Akabal wspomniała również o nocy poślubnej. I tu nic Wam nie powiem teraz, bo to temat na osobny, rewelacyjny (już zacieram ręce na myśl o nim), tekst :)
Motyw przewodni ślubu - Rock&Flowers. Przez chwilę obserwowałam te warsztaty. Miałam wrażenie, że narzeczeni, którzy tu przyszli oczekiwali fachowej wiedzy. Porad, wskazówek, sugestii, a nie sterty materiałów na środku stołu. Znad stołów unosiło się "ale ja nie wiem czego chcę", "nic mi się nie podoba", a niestety nie każdy miał odwagę poprosić o pomoc prowadzące. Szkoda, bo warsztaty miały fajny potencjał, który nie został wykorzystany.
Stylizacja ślubna - Karolina Trembacz. Przyznam, że od tych warsztatów oczekiwałam czegoś więcej. To temat z którym ja mam zawsze ogromny problem, bo widzę tu pełno zasad i jeszcze więcej wyjątków ;) Byłam więc bardzo ciekawa fachowej wiedzy. Co ciekawego usłyszałam? Mężczyzna, jeśli już zdejmuje marynarkę (fajnie, że nie jest to kategorycznie zabraniane), niech podwinie sobie rękawy koszuli i doda "luzu" stylizacji. Świadkowa nie powinnam mieć sukienki jaśniejszej lub w tym samym kolorze co Panna Młoda, nie powinna ubierać się na czarno (ja się z tym nie zgadzam, ale tu już sprawa do dyskusji między Panna Młoda, a świadkową), o długości przed kolano (nie krótszej) i najlepiej, aby obie (ona i Panna Młoda) czesały i malowały się u tych samych osób (wtedy już one zadbają o to, aby świadkowa nie błyszczała bardziej ;)). Mój bunt wzbudziło tylko jedno stwierdzenie: suknia musi być wygodna do tańca, bo jeśli Para Młoda nie tańczy, to goście też się nie bawią. Fakt, wygodna suknia to skarb, ale z tym tańczeniem gości - bzdura totalna!
Stwórz swój candy bar - Galeria Słodkości.Najbardziej na targach cenie sobie możliwość zjedzenia czegoś słodkiego, serio ;) Na żadnych innych tak się nie najadłam, a to ogromny komplement i spora zasługa Galerii Słodkości :D A odnośnie warsztatów - świetnie przeprowadzone w przesympatycznej atmosferze. Tak to powinno wyglądać :)

Stoiska

Suknie ślubne. Szłam na targi z chęcią zobaczenia na żywo sukni od Laurelle i Atelier Juliette. Przy obu markach muszę stwierdzić, że na żywo wypadają jeszcze lepiej niż na zdjęciach, czego nie można powiedzieć o większości (tych jednak tańszych) sukni ślubnych. Bardzo żałuję, że nie zostały one przeniesione na piętro wyżej i nie miały zorganizowanego, podobnie jak Viola Piekut, swojego małego atelier. Chętnie za rok zobaczyłabym te suknie na większej przestrzeni i z lepszą możliwością ich podziwiania :)
Biura podróży. Nie mogło mnie tam zabraknąć, z pytaniami o Meksyk ;) Itaka ma fajne oferty (które znam na pamięć, bo PM lekko boi się samodzielnej wyprawy i przeglądamy oferty z biur podróży), a pani z Planet Escape zrobiła na mnie tym co i jak opowiadała rewelacyjne wrażenie (aż planuje dzisiejszy wieczór spędzić na czytaniu ich strony).
Inni. Już chyba tradycyjnie odwiedziłam magnetCards (uwielbiam i polecam) - po paru godzinach, gdy dziewczyny opuścił tłum zainteresowanych ofertą, można było do ich stoiska się dopchać, porozmawiać z Sabiną i obejrzeć (choć to udało mi się wcześniej) ich nowość - podkładki pod kubki (jak już wymyśle jaki chcę wzór, to kupie je do nowego mieszkania) ;) I do Janki Pianki, z którą nie miałam okazji porozmawiać na spotkaniu blogerów, więc tym razem skorzystałam z wolnej chwili, aby utwierdzić się w tym, że robi świetne rzeczy i jest rewelacyjną osobą :) Byłam u innych, ale to już totalnie anonimowo, bez dyndającej plakietki z napisem media (schowałam ją po 5 minutach, bo... niefajnie gdy ktoś wgapia ci się w brzuch i stara pilnować w tym co mówi) i muszę przyznać, że taka forma rozmów jest moją ulubioną: chwalić coś (najbardziej chyba wychwaliłam suknie) i kompletnie się nie przyznawać kim się jest ;)
Zwróciłam uwagę jeszcze na dwie rzeczy: świetne kolorowanki od Kartalia i książkę "Ślub doskonały" Katarzyny Gajek z Aspire, która po przejrzeniu zawartości i spisu treści wydała mi się ciekawą lekturą dla Panien Młodych.


Czy warto iść na Wedding Show, a tym bardziej przyjechać z daleka?

Wg mnie warto. Dlaczego?
Ja się nudzę, wszędzie. Na weselach i na targach ślubnych. Tym razem starałam się (i mogłam, bo umożliwiła mi to ilość atrakcji) zorganizować swój czas tak, aby nie mieć czasu na nudę. I przyznam że wręcz brakło mi godzin na realizacje wszystkiego co mogłabym sobie wymarzyć ;)
Stwierdzenie "bo na targach  zobaczysz na żywo to, co widzisz tylko w internecie" ma tu racje bytu. Bo zobaczysz to co najpopularniejsze, to co widzisz na facebooku i ślubnych portalach, od zaproszeń, przez suknie ślubne (o nich wyżej), po biżuterię (Novia Blanca, White Jasmine). To duża oszczędność czasu :)
Cena. Wejściówki kosztują 25-30 zł. Dużo, jeśli chce się iść jedynie pozwiedzać stoiska, których nie ma wiele. Idealnie, jeśli planuje się z wiedzy ekspertów (w panelach, warsztatach, specjalnie przygotowanych strefach) skorzystać.






Po zakończeniu szkoleń bardzo często prowadzący pytają z czym się to szkolenie kończy i z czym wychodzi? Z czym wyszłam ja po Wedding Show? Z ochotą, aby tu wrócić za rok (zdecydowanie to jedne z najlepszych targów w Polsce), kilkoma pomysłami na teksty i dwoma myślami: tym, że Panny Młode stylizuje się na "jakby naturalnie", a "wesela przypominają korporacyjne eventy". Fajne? Straszne? Odpowiedź zostawiam Wam :)

O podziękowaniu... Parze Młodej :)

$
0
0
Justin of Milton Photography via 100 Layer Cake
Tradycja mówi, że Para Młoda, która rozpoczyna oficjalnie nowy, wspólny etap w życiu powinna jakimś pięknym gestem zakończyć czy podsumować to co było wcześniej. Tym gestem są podziękowania, najczęściej najbliższej rodzinie - rodzicom, dziadkom, czasem świadkom. Właściwe i piękne, prawda? Tylko... ostatnio spotkałam się z kilkoma rzeczami, które sprawiły, że pojawiła się w mojej głowie myśl "No kurcze, dlaczego to wszystkim Para Młoda dziękuje, a tej dwójce nie dziękuje nikt? Nikt, a zapewne każdy miałby za co...".

W Polsce mało popularny, zwłaszcza w niektórych kręgach, jest zwyczaj wznoszenia oficjalnych toastów. Ludzie boją się, wstydzą, są przekonani, że nic sensownego nie powiedzą, a jedynie się skompromitują. Toasty byłyby nie tylko okazją do złożenia życzeń, podzielenia się wspomnieniami i obecnymi uczuciami, ale także formą podziękowania z której mogłyby skorzystać najbliższe osoby.
Nieobecne toasty to tylko jedna z opcji, bo podziękować można na wiele sposobów (o tym będzie kiedyś), a dziś bardziej skupię się na tym kto mógłby poczuć się zainteresowany (bo zobowiązany to za duże słowo) takimi podziękowaniami :)

Rodzice
Rodzice, mający małe dzieci, ciągle się nimi zachwycają. Nie tylko tym jakie słodkie, mądre i grzeczne/energiczne są, ale tym ile od takich maluchów mogą się nauczyć: cierpliwości, uważniejszego patrzenia na świat i dostrzegania drobiazgów, pomysłowości, doceniania czasu. Zauważam, że z czasem rodzice przestają mówić o tym czego od dzieci mogą się nauczyć. A mogą wiele, podobnie jak od każdej innej osoby. Sztuką jest tylko to dostrzec :)
Kiedyś usłyszałam piosenkę z filmu poniżej (polecam nie tylko posłuchać, ale i przeczytać tekst) i pomyślałam o tym, że jest genialnym podziękowaniem mamy dla córki. Podziękowaniem, a także wyrazem ogromnej, chyba najpiękniejszej, miłości.



Świadkowie
Panny Młode prześcigają się w pomysłach na to jak poprosić najbliższą sobie kobietę o bycie świadkową i jak, już po ślubie, jej podziękować.Jeśli już planują wyróżnić świadkową czy druhny, to nie zapominają także o męskiej stronie ekipy i doceniani są wszyscy. Chcą być doskonałymi Pannami Młodymi, dbającymi o swoje drużyny i czasem zapominają o tym, że powinno być inaczej: to świadkowa ma być dla Panny Młodej, nie odwrotnie.
Nigdy nie miałam przyjemności być świadkową, z chęcią jednak znalazłabym się w tej roli. Bo wg mnie bycie "prawą ręką" kobiety wychodzącej za maż, to wyróżnienie i przywilej. To coś co sprawia, że powinno się spuchnąć z dumy, a nie analizować ilość wydatków i męczących obowiązków.
Sporadycznie, ale coraz częściej, spotykam się z weselami na których to świadkowie dziękują Parze Młodej za to, że to właśnie oni zostali wybrani. I przyznam, że takimi podziękowaniami ostatnio wyjątkowo się zachwycam :)

Rodzeństwo & przyjaciele
Podziękowania o których piszę nie muszą opierać się na słowie "dziękuję", mogą być wyróżnieniem Pary Młodej w inny sposób: życzeniami, niespodzianką, wspomnieniami.
Przyjaciele i rodzeństwo to chyba grupa, która jak mało kto ma pole do popisu: oni wiedzą i mogą najwięcej :)



Bliska rodzina i ktokolwiek kto czuje, że ma za co
Na początku wymieniłam kilka osób, które, tak subiektywnie, mogą poczuć, że to coś dla nich, że mają za co dziękować i chcą docenić Parę Młodą. Jednak to osobiste relacje wpływają na to, że ktoś z tej grupy nie będzie dziękował, a trafi do niej inna osoba: ukochana ciocia czy babcia, która wychowywała Pannę Młodą (i tu będzie liczyć się chęć osób, które babci taki pomysł mogą podsunąć i pomóc w jego realizacji).

Chciałabym, tak na podsumowanie dodać, dwie rzeczy: 1) Intencja i chęci o podstawa. 2) Zawsze można to zrobić po swojemu, niekoniecznie publicznie, a nawet nie na weselu :)

Jeśli jesteście kimś, kto ma za co Parze Młodej podziękować - przemyślcie to. Może warto? Ja jestem pewna, że będzie im wyjątkowo miło, gdy usłyszą jak niezwykli i ważni są dla Was, bo zrobiliście dla nich coś co wymagało włożenia sporego kawałka serca :)

36 pytań do bliskości

$
0
0
Heather Cook Elliott
Słyszeliście kiedyś o eksperymencie, który na Uniwersytecie Stanowym w Nowym Jorku przeprowadził Arthur Aron? Badacz zastanawiał się czy kompletnie obce osoby mogą się w sobie zakochać, jeśli znajdą się w sytuacji w której granice intymności będą szybko przełamywane. W jednym pokoju zamykano parę obcych, choć dobranych na zasadzie podobieństwa, osób, która miała za zadanie zadawanie sobie opracowanych przez badacza pytań. Jesteście ciekawi efektów? I tego po co Wam o tym piszę?

Jak dokładnie wyglądał eksperyment?

Eksperyment Arona dotyczył budowania bliskości i intymności i wychodził z słusznego założenia, że rozwój relacji opiera się na postępującym procesie odsłaniania się przed drugą osobą.
Para, zamknięta w jednym pokoju i siedząca naprzeciwko siebie, przez 90 minut miała zadawać sobie pytania opracowane przez zespół badacza. Zostały one podzielone na trzy części, poruszające coraz bardziej intymne tematy i zmniejszające dystans między parą. Na koniec para musiała przez cztery minuty, w milczeniu, patrzeć sobie w oczy. I tyle :)
Dokładniej z eksperymentem możecie zapoznać się tu, a tu znajdziecie listę oryginalnych pytań.

Efekty i dlaczego Wam o tym piszę?

Biorący udział w eksperymencie czuli się bliżej związani z drugą osobą, a to pociągało za sobą poczucie zakochania. Z pewnością udało się jednej parze, która poznała się podczas eksperymentu i wzięła ślub :) Jeśli część z Was ogląda The Big Bang Theory, to pewnie pamiętacie, że w 8 sezonie metodę Arona testowali na sobie Penny i Sheldon (tu nie zadziałało ;)).

Poniżej zamieszkam Wam listę pytań na które odpowiadali badani. Zapewne na sporą część z nich znacie odpowiedzi partnera, ale może znajdziecie tu też takie, których nigdy nie poruszaliście, albo nie macie pewności, że odpowiedź partnera z czasem nie uległa zmianie (a ludzie przecież się zmieniają). Proponuję Wam wykorzystanie tych pytań do... zabawy, albo raczej wspólnego spędzenia czasu. We dwoje, w romantycznej atmosferze bez różnego rodzaju rozpraszaczy. To może być fajny pomysł na spędzenie wspólnego wieczoru, jeszcze lepsze poznanie się, dodatkowa (mniej typowa) lista tematów do poruszenia przed ślubem. Bo nawet jeśli sytuacja zostaje sztucznie stworzona i będziecie siedzieć nad kartką, to uczucia i rodząca się bliskość będą prawdziwe.
Macie ochotę je wypróbować? To do dzieła!

Część 1

1. Gdybyś mógł zaprosić dowolną osobę, na obiad, kto by to był?
2. Czy chciałbyś być sławny? Jeśli tak, to z czego?
3. Czy kiedykolwiek ćwiczysz co chcesz powiedzieć, zanim do kogoś dzwonisz? Czemu to robisz?
4. Jak wyglądałby Twój "idealny" dzień?
5. Kiedy ostatnio śpiewałeś w samotności? Kiedy ostatnio śpiewałeś dla kogoś?
6. Gdybyś mógł żyć 90 lat i przez ostatnie 60 lat mógł zachować jedynie ciało albo umysł trzydziestolatka, to które byś wybrał i dlaczego?
7. Czy masz jakieś sekretne przeczucie na temat swojej śmierci?
8. Wymień trzy rzeczy, które przypuszczasz, że masz wspólne ze swoim partnerem?
9. Za co czujesz się najbardziej w życiu wdzięczny?
10. Gdybyś mógł zmienić jedną rzecz w sposobie, w jaki byłeś wychowywany, co by to było?
11. Opowiedz swojemu partnerowi jak najwięcej szczegółów o swoim życiu w cztery minuty.
12. Gdybyś mógł/mogła obudzić się jutro rano z jakąś nową cechą lub umiejętnością, co by to było?

Część 2

13. Gdyby kryształowa kula mogła pokazać ci prawdę o Tobie, Twoim życiu, przyszłości lub o czymkolwiek innym, czego byś chciał się dowiedzieć?
14. Czy marzysz o zrobieniu czegoś od dawna? Dlaczego do tej pory tego nie zrobiłeś/zrobiłaś?
15. Co jest Twoim największym życiowym osiągnięciem?
16. Co najbardziej cenisz w przyjaźni?
17. Jakie jest Twoje najpiękniejsze wspomnienie?
18. Jakie jest twoje najstraszniejsze wspomnienie?
19. Gdybyś się dowiedziała/dowiedział, że umrzesz w ciągu roku, co byś zmieniła/zmienił w swoim życiu? Dlaczego?
20. Co dla ciebie oznacza przyjaźń?
21. Jaką rolę w twoim życiu odgrywają miłość i czułość?
22. Podziel się pozytywnym spostrzeżeniem na temat swojego partnera. Róbcie tak na przemian po pięć razy każdy.
23. Jak bardzo zżyta i kochająca jest Twoja rodzina? Czy czujesz, że Twoje dzieciństwo było bardziej szczęśliwe niż dzieciństwo innych osób?
24. Jak oceniasz swoją relację z matką?

Część 3

25. Niech każde z Was wypowie trzy stwierdzenia o "Was". Na przykład "Oboje siedzimy tu i czujemy, że..."
26. Dokończ to zdanie""Chciałabym mieć kogoś, z kim mogłabym/mógłbym dzielić..."
27. Gdybyś miał zaprzyjaźnić się bliżej ze swoim partnerem, co powinien jeszcze ważnego o tobie wiedzieć?
28. Powiedz partnerowi/partnerce coś, co ci się w nim/niej podoba. Bądź bardzo szczery - mów rzeczy, których się zwykle nie mówi świeżo poznanej osobie.
29. Podziel się ze swoim partnerem jakąś zawstydzającą chwilą z twojego życia.
30. Kiedy ostatnio rozpłakałeś się przy kimś? A kiedy w samotności?
31. Powiedz swojemu partnerowi coś co Ci się w nim już podoba.
32. Czy jest jakiś temat, o którym nigdy nie należy żartować?
33. Jeśli byś w tej chwili umarł bez możliwości wcześniejszego kontaktu z kimkolwiek kogo dobrze znasz, czego najbardziej żałowałbyś, że nie powiedziałeś komuś? Czemu do tej pory tego nie zrobiłeś?
34. Pali się twój dom, w którym są wszystkie twoje rzeczy. Uratowałeś/uratowałaś już swoich bliskich i zwierzęta. Został czas, by wbiec ostatni raz do domu i coś uratować. Co wybierzesz i dlaczego?
35. Ze wszystkich członków Twojej rodziny czyja śmierć byłaby najtrudniejsza? Dlaczego?
36. Podziel się z partnerem osobistym problemem i zapytaj, jak on by sobie z nim poradził. Poproś też, by partner powiedział jaki stosunek masz do tego problemu.


Część 4
Pamiętajcie o czterominutowym patrzeniu sobie, w ciszy, w oczy :)

Galeria Niepoprawnych Panien Młodych: Edyta

$
0
0
Historia Edyty:

Z Tomkiem jesteśmy parą od ponad 6,5 roku. Decyzję o ślubie podjęliśmy wspólnie, choć Tomek poprosił mnie o rękę w dość niespodziewanym czasie i miejscu, gdyż było to w pochmurny i ponury dzień lutego na budowie moich rodziców. Po tym jak przyjęłam pierścionek sami nie wiedzieliśmy co dalej. Było niedzielne popołudnie, więc na jakiekolwiek kwiaty było już za późno. Po prostu pojechaliśmy do naszych Rodziców i poinformowaliśmy o tym, że chcemy się pobrać. Od razu ustaliliśmy datę ślubu, a w tydzień po zaręczynach mieliśmy zarezerwowaną już sale, DJ’a (co było dla nas kluczowe) oraz fotografa. Przygotowania ślubne zostały odłożone na następne 1,5 roku, gdyż ja byłam na ostatnim roku studiów, robiłam doświadcza do mojej pracy magisterskiej oraz przygotowywałam się do obrony.

Największy stres wywoływał u mnie wybór sukni. Byłam pewna, że w żadnej nie będę dobrze wyglądała, albo że nie będę potrafiła się zdecydować, albo że uprzejma pani w salonie namówi mnie do słusznego według niej modelu (ta obawa była wysoce uzasadniona, gdyż nie jestem zbyt asertywną osobą). Jednak wybór sukni okazał się o wiele prostszy i przyjemniejszy niż sobie to wyobrażałam. Po założeniu mojej sukni od razu wiedziałam, że to ta. Oczywiście mój wybór był daleki od tego, co sobie wcześniej wymyśliłam. 

Po obronie pracy magisterskiej czas do ślubu bardzo mi się dłużył. Doszłam nawet do wniosku, że 1,5 roku przygotowań to o wiele za długo. Moim zdaniem optymalny czas przygotowań to do roku czasu, aby przygotowania jeszcze cieszyły, a nie już męczyły. 

Ostatnie przygotowania do śluby szły gładko. Sporą część rzeczy załatwiliśmy na długo przed, a przy reszcie chętnie pomagała rodzina i przyjaciele.

Ślub miał odbyć się w mojej rodzinnej parafii, w uroczym drewnianym kościele na górce. Miały w nim być tylko polne kwiaty nazbierane przy pomocy moich kuzynek.

Aż do czwartku przed ślubem wszystko było pod kontrolą, a ja byłam oazą spokoju. Z Tomkiem dopinaliśmy ostatnie szczegóły, jak pakowanie podziękowań dla gości, a wieczorami oglądaliśmy wspólnie filmy. W czwartek wieczorem wybraliśmy się na przejażdżkę rowerami i zupełnie przez przypadek trafiliśmy pod kościół, a że było akurat po wieczornej mszy to spotkaliśmy jeszcze proboszcza, który miał dawać nam ślub oraz kilkoro znanych nam parafian. Ksiądz zaprosił nas do kościoła. Byliśmy przekonani, że chce uzgodnić z nami szczegóły ceremonii. Gdy weszliśmy do kościoła naszym oczom ukazał się tak przerażający widok, że musiałam usiąść żeby się nie przewrócić. W kościele trwał remont generalny, o którym nie mieliśmy pojęcia. Rozebrany ołtarz główny, zdjęta podłoga, rusztowania, stosy cegieł i 5cm warstwa kurzu. Z tym nie dało się nic zrobić. Proboszcz wzruszył ramionami i pocieszał nas, że w sobotę ekipa budowlana jest tylko do godziny 14, więc do 16 spokojnie jakoś się to ogarnie, ogólnie to nie widział problemu. Dodam tylko, że moja miejscowość to niewielka parafia, a następny ślub w tym kościele miał odbyć się w październiku. Same oceńcie tę sytuację. Do domu wróciłam w takim stanie, że rodzice byli przekonani, że odwołujemy ślub. Nie było innego wyjścia, jak na prawie dzień przed ślubem (to był czwartek już dosyć późnym wieczorem) szukać innego kościoła na ślub. Nie było to łatwe gdyż sąsiednie parafie w miastach miały zajęte terminy co do godziny, a poza tym inni księża, których prosiliśmy o pomoc nie widzieli problemu, podobnie jak mój proboszcz. W czwartek przed ślubem o godzinie 21 wciąż byliśmy bez kościoła. Światełko w tunelu zapaliło się gdy nasz znajomy przedstawił naszą sytuację swojemu koledze, który jest proboszczem we wsi kilkanaście km dalej. Musieliśmy tylko dostać pozwolenie od mojego proboszcza na ślub w innym kościele, co znowu okazało się przeszkodą nie do pokonania. Całe szczęście znajomy ksiądz Radek wziął sprawy w swoje ręce i w piątek po południu mogliśmy już ustalać szczegóły ceremonii. Dzień przed ślubem upłynął nam na informowaniu wszystkich gości o zmianie miejsca ślubu i logistycznym ogarnianiu kwestii transportu do kościoła i z kościoła na salę, co mieliśmy już dopięte na ostatni guzik w „poprzedniej” wersji wydarzeń. Wieczorem, wraz z kuzynkami, zapakowaliśmy kupione na szybko goździki (na zrywanie polnych kwiatów nie było już czasu) i pojechaliśmy przygotować kościół.  W tym również ksiądz Radek okazał się bardzo pomocny, gdyż w zaistniałej sytuacji nie pomyślałam nawet o takich błahostkach jak szpilki czy nożyczki i sam wcześniej już zorganizował posprzątanie kościoła. Po powrocie byliśmy wszyscy bardzo zmęczeni, dzięki temu noc przed ślubem spałam bardzo twardo i głęboko, nie śniło mi się nic.

Długi czas przed ślubem wyobrażałam sobie ten dzień. Zapewniałam się, że będzie to najpiękniejszy i najszczęśliwszy dzień w moim życiu i że uśmiech nie będzie schodził z mojej twarzy. I wiecie co? To zadziałało! Od rana byłam spokojna i szczęśliwa. Wydaje mi się, że sytuacja ze zmianą kościoła sprawiła, że bardzo się zdystansowałam. Nic nie mogło popsuć tego dnia.

Przygotowania minęły spokojnie w miłej atmosferze. Gdy już byłam gotowa przyjechał nasz przyjaciel, który swoim fiatem 125p wiózł nas do ślubu. Gdy tylko się pojawił, wszystkich wywiało przed dom oglądać fiata, a ja stałam sama wystrojona w suknię. Ten samochód zawsze robi takie wrażenie ;) Więc gdy byłam już gotowa, dom był pusty. Nawet kiedy Tomek przyjechał już ze swoimi rodzicami na błogosławieństwo, najpierw poszli oglądać fiata ;)

Błogosławieństwo było piękne i wzruszające, choć bez rzewnych łez. Błogosławił nam również mój dziadek. Podczas błogosławieństwa towarzyszył nam akordeonista, co było życzeniem mojego taty, a my nie widzieliśmy powodu, dla którego mielibyśmy się na to nie zgodzić.  Błogosławieństwo skończyło się szybciej niż planowaliśmy więc pan akordeonista grał przed domem, a my kilka razy wychodziliśmy „oficjalnie” z domu. 

Pod kościołem witaliśmy przybywających gości. Byli dosyć niesubordynowani, gdyż zamiast zajmować miejsca w kościele woleli witać się nawzajem i wymieniać przydługie uprzejmości. Gdy zgodnie z planem wyszedł po nas ksiądz Radek, naszych świadków wciąż z nami nie było, bo zapraszali gości sprzed kościoła do środka. 

Po tym wszystko wydarzyło się błyskawicznie. Pierwsze czytanie przeczytał mój brat, który był świadkiem i nie był to Hymn o miłości. Mszę uświetniały swoim śpiewem nasze przyjaciółki, a akompaniował im ich tata, z którym również bardzo się przyjaźnimy. Wisienką na torcie okazała się ośmioletnia urocza dziewczynka, która służyła do mszy. Wszyscy byliśmy nią oczarowani.
Podczas przysięgi byliśmy szczęśliwi i wzruszeni lecz spokojni. Ksiądz Radek bardzo ładnie poprowadził cały ślub. Wiem, że gdyby się to wszystko nie wydarzyło, nie byłoby tak pięknie.

Pod kościołem czekały na nas bramy, które były dla nas prawdziwą niespodzianką, gdyż nie znaliśmy tej miejscowości, ani parafian, którzy tam mieszkają.

Na sali tradycyjnie rodzice przywitali nas chlebem i solą. Nasz pierwszy taniec był totalnym spontanem do piosenki Nat King Cole’a „L.O.V.E” . Nawet planowaliśmy nauczyć się jakiegoś układu, ale trener ciągle nie miał dla nas czasu. 

Zabawę weselną prowadził DJ na którego zdecydowaliśmy się dużo wcześniej, na weselu naszych przyjaciół, kiedy jeszcze nie planowaliśmy swojego ślubu.

Ponadto zdecydowaliśmy się na barmanów, co spotkało się z entuzjazmem gości. Sprawdziły się również okrągłe stoły oraz pani animator dla dzieci. 

W zaproszeniach poprosiliśmy gości o płyty z muzyką zamiast kwiatów. W tym elemencie goście spisali się na medal. Dostaliśmy bardzo dużo dobrej muzyki i nie powtórzyła nam się ani jedna płyta. W kilku nawet dostaliśmy dedykacje od samych artystów. Troszkę gorzej sprawdziła się księga gości w formie ankiety. Jeżeli chcecie się zdecydować na coś takiego, to proponuję dopilnować, aby goście wypełnili ją jak najszybciej, najlepiej na samym początku wesela. Im później ankieta będzie wypełniona tym mniej będzie chciało się Wam to czytać ;)

Zabawa trwała do białego rana, przy wyjściu żegnaliśmy naszych gości wręczając im podziękowania w postaci malutkich sukulentów. Nie zdecydowaliśmy się na profesjonalną fotobudkę, zamiast tego przygotowaliśmy akcesoria oraz dużą ramę. Rodzicom podziękowaliśmy w formie teledysku nagranego przed ślubem, a kwiaty wręczyliśmy im do piosenki „You’re Simply the Best”.

Cięgle z Tomkiem ciepło i żywo wspominamy ten dzień i ciągle nie potrafimy znaleźć rzeczy, które byśmy zmienili. Sytuacja z kościołem pokazała, ze nie sposób przewidzieć wszystkiego i nawet jeżeli coś podobnego się wydarzy, nie będzie to miało wpływu na to, jak piękny i radosny będzie ten dzień. W dniu ślubu nie sposób opanować emocji, lecz najważniejsze aby były one pozytywne. Nie zapominajcie o swoich Rodzicach i, choć panuje zupełnie inna moda, bierzcie pod uwagę też to, jak oni widzą ten dzień. To też jest wyjątkowy, a zarazem stresujący dzień dla Nich. Warto zadbać o to, aby i Oni czuli się tego dnia wyjątkowo. 

Ten dzień minie o wiele za szybko, starajcie się zapamiętać i zachować w sercu jak najwięcej.















































Kilka słów od NPM
Zmęczenie pozwala łatwiej zasnąć, a nieprzewidziane awarie sprawiają, że łatwiej jest zwrócić uwagę na to co najcenniejsze. I wbrew pozorom remonty kościołów to nie jest nic niecodziennego – one bardzo często się zdarzają! Jestem pod wrażeniem tego jak błyskawicznie Edyta i Tomek poradzili sobie z sytuacją kryzysową. W duecie i z e wsparciem najbliższych wyszło im to rewelacyjnie :)
Fiat 125p? Przykro mi to pisać, ale ja też pobiegłabym oglądać auto zapominając o Pannie Młodej ;) Nat King Cole? Od kiedy dostałam na emaila od Edyty relację, nie przestaję go słuchać.
Podobają mi się drobiazgi, które uwielbiam: wstążki (i w kościele i za Parą Młodą), sukulenty (i w prezencie dla gości i w bukiecie – pastele wyglądają tu przeuroczo!), tort (bo jakby inaczej!), genialny wianek (lub wianczysko ;)) z sesji plenerowej!, skrzynka na prezenty (zdecydowanie lepsza niż pudełko na koperty i myślę, że spokojnie może być dwufunkcyjna), zamiast kwiatów (wystarczy gościom wskazać drogę, a oni dodadzą do tego swoją kreatywność).
Jeśli uważnie czytacie wpisy dziewczyn, to wiecie kiedy sprawdza się, a kiedy nie, ankieta z wesela. Warto na takie drobiazgi zwracać uwagę i uczyć się na cudzych doświadczeniach :)
Cieszę się, że Edyta dodała to czego ja często nie dodaję – zwróciła uwagę na potrzeby rodziców. Bo nie można im odmówić ważności tego dnia dla nich :)

Wesele po śmierci bliskiej osoby

$
0
0
noarous
Ludziom bardzo często wydaje się, że to co złe ich nie dotyczy i ich nie spotka. Znajomego znajomego, sąsiada, czasem może kogoś z dalszej rodziny, ale nie ich. Prawda jest jednak taka, że wielu z nas spotkało się z weselem tuż, czasem nawet kilka dni, po śmierci bliskiej dla Pary Młodej osoby. Jak to jest, albo raczej: czy warto w takim momencie robić wesele?

Tak...

W większości przypadków, nawet w sytuacji świeżej żałoby, organizuje się wesela. Argumenty, które najczęściej padają na poparcie tego pomysłu są dwa:

1) Osoba, która zmarła chciałaby, aby to wesele się odbyło.
Nie chciałaby, swoją śmiercią, przeszkodzić w jego organizacji. Nawet więcej: ona na nie czekała i to było spełnienie jej marzenia. Czy można z czymś takim dyskutować? Bardzo często osoby, które nie umierają nagle, a po dłuższej chorobie, prezentują taki rodzaj myślenia i oczekują od najbliższej rodziny jego realizacji.

2) Wesele to ogromne koszty, a jego odwołanie to duże straty.
Najprawdopodobniej należy liczyć się ze stratą minimum zapłaconych zaliczek. Jeśli wesele miałoby być odwołane na kilka dni przed, to kwoty w tym momencie są już bardzo wysokie. Jeśli planowałoby się przeniesienie wesela na rok później, to przy ponownej organizacji należałoby znów liczyć się ze 100% kosztami.

i nie!

Alternatywą jest odwołanie całego wesela lub decyzja jedynie o cichym ślubie, czasem z obiadem dla najbliższej rodziny. To dobra opcja dla tych, którzy pomimo tragedii nie wyobrażają sobie nie wziąć ślubu, a dużą imprezę uważają za niewłaściwą.

Poza samopoczuciem Pary Młodej jest też druga strona o której warto pomyśleć: pozostała rodzina osoby, która umarła. Bardzo często, o ile nie zawsze, gdy wesele odbywa się kilka dni po pogrzebie, takie wesela dla bliskich osób wyglądają jak stypy. Siedzi się i myśli o tragedii, nie tańczy, nie ma ochoty rozmawiać i jeść, jest się obecnym tylko z poczucia obowiązku.

Osobista perspektywa

Na pytanie "Czy w krótkim czasie po pogrzebie bliskiej osoby organizować wesele?" nie ma jednoznacznej i dobrej odpowiedzi. To coś na co każdy powinien odpowiedzieć sobie sam. Zastanawiając się nad tym jak bliska była dla niego osoba, która odeszła, czy potrafi i chce bawić się po takiej tragedii, czy będzie umiał powstrzymać łzy i cieszyć się z tego co jest zamiast żałować tego czego mieć nie może.
Ja myślę, że są osoby po śmierci których organizacja wesela jest męczarnią. Gdy ma ochotę zalać się łzami i schować w kacie, a nie rozmawiać i uśmiechać do innych. Zwłaszcza, gdy dzień ślubu chce się wspominać jako jeden z najpiękniejszych w życiu, a nie taki, który chce się jedynie przetrwać i zapomnieć.

Mini rekomendacje po moim ślubie i weselu

$
0
0
Fabryka Kreatywna
Istnieją wpisy, które pisze kilka miesięcy. Czasem potrzebuję dużo czasu na zebranie materiału, czasem miesiące zabiera poukładanie myśli. Dziś większość mam poukładane, więc leci do Was wpis z moimi subiektywnymi, sprawdzonymi na własnej skórze, poleceniami. Myślę, że przyda się nie tylko mieszkańcom województwa świętokrzyskiego ;)

Studio Kwiatowe Allium
Kwiaty, Ostrowiec Św.
Ktoś z Was zauważył, że jestem mega niezdecydowana? Do ostatniej chwili nie wiedziałam czy chce kwiaty wyglądajace jak polne czy jednak mocniejsze kolory i sukulenty? Więc chodziłam po kwiaciarniach i pytałam o to co są w stanie mi zaoferować. Większość odsyłała mnie na łąkę (najtrudniej było o chętnych do zrywania), a sukulentów nie planowała sprawdzać. W Allium się dało, nikt nie ściemniał mi, że po kilku godzinach mój termin już zniknął (serio, trafiały mi się takie przypadki) i choć trochę zabrakło mi do pełnej satysfakcji, to i tak byłam zadowolona z efektu końcowego :)

Cukiernia u Ani
Tort/słodki stół, Ostrowiec Św.
Początkowo rozglądałam się za tortami i słodkimi stołami z dużych, znanych cukierni. Sprawdzonymi, rekomendowanymi, wręcz uwielbianymi przez pół Polski. Przerażały mnie jednak ceny za transport i postanowiłam rozejrzeć się za cukierniami w moim rodzinnym mieście. Trafiłam na Cukiernię u Ani w której nikogo nie wystraszyło hasło "naked cake" (bo wiecie... ono działało podobnie jak polne kwiaty, terminy magicznie w cukierniach znikały) i fakt, że prawdopodobnie taki tort będą robić po raz pierwszy.
W dniu wesela to z tortubyłam najbardziej zadowolona. Wyglądał fajne, smakował obłędnie! W Ostrowcu Św. prawdopodobnie nie ma lepszej cukierni, a chwilowo mam wątpliwości czy te najlepsze w Polsce robią smaczniejsze torty ;)

Unique Makeup
Makijaż, Ostrowiec Św.
Wybór usług Patrycji nie był moim pierwszym pomysłem. Trafiłam na nią, bo moja świadkowa i jej koleżanki odwiedzały jedynie ją, a makijażystka o której myślałam ja miała w dniu mojego ślubu już jedną zajętą godzinę - dokładnie tą, którą ubzdurałam sobie mieć ja.
Jestem bardzo zadowolona z efektu końcowego (ale... usta na serio były mocne, nawet jeśli nikt inny tego nie widziała tak bardzo jak ja), a najlepszą rekomendacją dla Patrycji może być fakt, że zostałam jej stałą klientką i nawet mój PM z każdym kolejnym makijażem w jej wykonaniu stwierdza, że podobam mu się umalowana coraz bardziej (bo wy nie wiecie, ale oboje z PM jesteśmy przyzwyczajeni dla mnie w wersji naturalnie naturalnej).

Studio Fryzur Marta Wieczorek
Fryzjer, Ostrowiec Św.
Na wstępie muszę zaznaczyć, że nigdy w życiu nie wyszłam zadowolona z salonu fryzjerskiego. Pomimo fryzury próbnej, pomimo tego, że ta ślubna była zmieniona (ten fakt nie przemawia korzystnie za robieniem prób) i była lepsza, nadal nie wyszłam w 100% zadowolona. To i tak jednak była jedna z moich najlepszych fryzur dobra, najlepsza), bo miałam wrażenie, że przypominam w niej siebie, nie kogoś obcego :)
 
Woodbe
Gry, Częstochowa
Odpowiedzialni za część z grami (Cornhole, Ladder Golf, Woodbe Block) na moim weselu. Dla mnie już każde wesele bez gier jest nudne, więc to największa perełka na mojej liście - tym bardziej, że w Polsce nie mają godnej uwagi konkrecji, a ich gry można wykorzystywać do końca życia (ja mam taki plan) :) No i bardzo sympatyczni!

Deconatka
LOVE,Świętochłowice, śląskie
Natalię poznałam na ŚWGW, gdy szukałam osoby, która będzie na Targach Ślubnych w Katowicach, zechciałaby zostać moim szpiegiem i podejrzeć co w ofercie ma ekipa z Woodbe :DNatalia w roli szpiega spisała się świetnie, więc potem gdy ja szukałam napisu LOVE, a Natalia zastanawiała się nadjego "produkcją", to wiedziałam, że będę tak ładnie prosić, aż LOVE zdąży się zrobić przed moim ślubem. I się zrobił i był chyba najfajniejszym obiektem do fotografowania na naszym weselu (i co fajne - jest lekki i, w przeciwieństwie do innych napisów, można go podnieść/podrzucać :P) :D

Robimy Śluby
Zaproszenia, Łódź
Asia i Krzysiek to ekipa odpowiedzialna za moje zaproszenia, jedni z najlepszych w Polsce. Chętni do pomocy i ratowania, zawsze :) Ich tempo pracy jest w 100% zgodne z moim, myślenie Krzyśka o ślubach - prawie jak moje :)
Krzysiek ma w bonusie jednego, gigantycznego plusa:dostaliśmy od niego smsa z życzeniami w dniu ślubu, a to takie detale wpływają na zachwyt nad współpracami z ludźmi :)

MagnetCards
Zaproszenia, Wrocław!
Jeśli kliknęliście w linka przy części o Robimy śluby, to wiecie, że magnetCards też uwielbiam i polecam. Za produkty fenomenalnej jakości (miałam od nich długowieczne i wszystko znoszące, prawie jak miłość, magnesy), rewelacyjne podejście do klienta i... mój/nasz Wrocław!
 
Moja piękna opaska (albo raczej opasko-wianek, jak kto woli) :D, Łódź
Kompletnie nie miałam pojęcia co chcę w dniu ślubu włożyć na głowę, nic mi się wystarczająco nie podobało, więc stwierdziłam, że napiszę do Kasi i... niech się Kasia za mnie martwi;)Kasia się martwiła, interesowała moimi sukienkami, wyglądem, a nawet pilnowała, abym nie przegapiła terminu do którego powinnam podjąć decyzję, aby ona zdążyła dla mnie ozdobę wykonać. Dokładnie tak należy się o mnie troszczyć :)

Fein Fein 
Spinki PM, gdzieś z Polski ;)
Gdy po raz pierwszy je zobaczyłam wiedziałam, że PM oszaleje na ich punkcie i, że muszę je dla niego mieć :) Zamawiane troszkę na ostatnią chwilę, wg wzoru, którego już nie było w ofercie. Przyszły pięknie zapakowane, z dokładnaą instrukcją dbania o nie. Tak piękne, że... są takie momenty w których zdecydowanie wolałabym być Panem Młodym :) 

Spersonalizowane wieszaki
Wieszaki, gdzieś z Polski ;)
Ubzdurałam sobie, że chcę wieszak z napisem Niepoprawna Panna Młoda. Nie imię, nie datę, nawet nie NPM. I to co początkowo miało być niewykonalne, dało się zrobić, też z błyskawiczną wysyłką :)

Inne obrączki
Obrączki, Wrocław/Kraków
Mój gust odrobinę różni się od gustu PM - on lubi gdy się błyszczy, ja wolę "surowe" materiały. Oboje dokładnie wiedzieliśmy jakie obrączki chcemy, ale PM przeżył lekki szok, gdy otrzymaliśmy do obejrzenia nasze obrączki. Nic się nie świeciło, nic nie było gładziutko wypolerowane... Przeszło mu po kilku dniach, obecnie nasze obrączki uwielbia tak jak ja. Bo są genialne (i aż się prosi, aby je do upadłego fotografować)! Nie ma fajniejszych obrączek w Polsce, serio!

Kochani będziemy mieli dziecko... yyy... Ślub pełen miłości :)
Puszka :), Kraków
Coraz więcej osób włącza się w akcje wsparcia jakichś fundacji/organizacji ngo i zbierania pieniędzy dla nich zamiast kwiatów. Fajnie, gdy ma się poczucie, że to ma większy sens i gdy czuje się z tego powodu docenionym :)
Polecam, całą sobą :)

Przewodnik Młodej Pary 
Czasopismo, Wrocław!!!
To część o rzeczach niematerialnych. O zainteresowaniu, o ekscytacji, o niewidzialnym podtrzymywaniu na duchu, czasem o presji (haha, bo dla mnie presją było już zdanie "Pani ślub już niedługo" powtórzone dwa razy) ;) Poczucie, że nawet fajnie jest być Panną Młodą i jeszcze fajniej z tymi Pannami Młodymi pracować :)
Dziękuję, uwielbiam!

To.... koniec. Gdzieś na blogu już było, więc nie będę powtarzać, o save the date od Ani z Paper Story (Wrocław) i rewelacyjnym Weselnym Drink Barze(Warszawa i cała Polska).O sukienkach jeszcze kiedyś będzie (i osobny wpis o Aryi i o całej stylizacji mojej i PM), osobny wpis prawdopodobnie czeka również na fotografów.

Adorator narzeczonej

$
0
0
etsy
Śluby, w moim świecie, zawsze biorą osoby zakochane. Takie, które nie wyobrażają sobie świata bez tej jednej jedynej osoby. Pewne swoich uczuć i wyborów. Ale... nawet w świecie takich osób może pojawić się ktoś trzeci. Ktoś poza planem, może nie niepożądany, ale niepotrzebny. Adorator jednej ze strony, więc na blogu dla kobiet przyjmijmy, że to adorator narzeczonej. I co dalej?

Dawno temu zauważyłam, że ludzie, niezależnie od wieku, nie potrafią radzić sobie z uczuciami innych osób. Tymi zbyt pozytywnymi: zauroczeniem, zafascynowaniem, zakochaniem. Tymi, którym gdzieś w tle, towarzyszy chęć nawiązania intymnej relacji.
Co w takich sytuacjach robią ludzie? Wyśmiewają, uciekają, chowają głowę w piasek, odwracają kota ogonem. I nie ma tu znaczenia czy adorowana osoba ma 13 czy 40 lat, większość czuje się niewygodnie z uczuciami, których wcale nie chciała wywołać.

Jak wygląda sytuacja w przypadku narzeczonych czy żon? Z moich obserwacji wynika, że jeszcze gorzej. Przeraził mnie fakt, że istnieje społeczny nakaz piętnowania każdej osoby, która śmie zbliżyć się do kobiety będącej w "poważnym związku". Co ciekawe, nakaz ten sugerują stosować same zainteresowane i należące do tej samej grupy. Jak należny zareagować na faceta, który zaleca się do Ciebie, a Ty jesteś narzeczoną/żoną? Zmieszaj go z botem, wykrzycz, że masz swojego mężczyznę i nie masz pojęcia jak ten ktoś śmie na Ciebie zwracać uwagę! Krótko, prosto i na temat. Z "odrobiną" chamstwa. Dla mnie przykre i straszne.

Teraz część "po mojemu": Czy to, że ktoś zaprasza nas na (niekoleżeńską) kawę to problem? Co w takiej sytuacji zrobić? Jak reagować, co powiedzieć?

Problem? No problem! To miłe, to wyróżnienie. Ktoś zwraca na Ciebie uwagę, ktoś uznaje, że jesteś warta jego zainteresowania. To nie musi być nic złego, nie na tym etapie. Fakt posiadania u boku mężczyzny swojego życia nie oznacza, że dostaje się z nieba zakaz słuchania komplementów od innych mężczyzn, że nie wolno być docenianą i podziwianą przez innych. Że to nie wypada, że trzeba na takiego amanta rzucać się z wiadrem zimnej wody, aby ostudzić jego niewłaściwy entuzjazm. Nie, nie za pierwszym razem ;)

"Spierdalaj, mam narzeczonego." to popularne rozwiązanie. Jestem w stanie zrozumieć potraktowanie tak natręta w tramwaju, ale już nie osoby, którą się zna. Każdemu należy się poszanowanie jego uczuć, niezależnie od tego jak wielkie i przytłaczające dla nas one są. Bez oceniania i krytyki, bez wyśmiewania. Zawsze dużo lepiej i łagodniej zabrzmi: "Jest mi miło, że zwróciłeś na mnie uwagę, ale mam narzeczonego, którego mocno kocham.".

Czy wyjście na kawę w takiej sytuacji jest w porządku? To wymaga dłuższej analizy i przyjrzenia się swojej sytuacji. 
1) W dzisiejszych czasach zwykła grzeczność (troska, podanie płaszcza itp.) mylona jest z flirtem. Aby kogoś "oskarżyć" o uczucia, trzeba mieć pewność, że nie odbieramy jego zachowania niewłaściwie.
2) Rozmowa i szczerość to podstawa. Jeśli mamy uzasadnione wątpliwości, to o nich powiedzmy drugiej osobie. Niech sytuacja będzie czysta.
3) Nie widzicie przeciwwskazań w pójściu na kawę? Nie jest to niezgodne z Waszą i Waszego partnera normą? Nie macie podstaw, aby uważać, że to coś więcej niż koleżeńskie spotkanie i wiecie, że nie zranicie tym uczuć osoby trzeciej np. dając jej nadzieję na coś więcej? Idźcie!

Podobny temat poruszałam kiedyś we wpisie O byłych i niedoszłych, czyli o porywaniu Panny Młodej i zaproszeniu na ślub byłego.

Dziewczyny, a jak Wy reagujecie na adoratorów? Potraficie radzić sobie z ich zainteresowaniem bez ranienia ich uczuć?

Fotobudka też może być fajna, czyli o tym jak NPM przekonuje sie do tego wynalazku ;)

$
0
0
Wspominałam Wam, że nie przepadam za fotobudkami? Z pewnością pisałam o tym, że nie lubię w nich przypadkowych, kiczowatych gadżetów i za warte uwagi uważam te tematyczne. Dziś pójdę o krok dalej i pokażę Wam czym można zwykłą fotobudkę zastąpić, aby nie tylko była znośna, ale i nawet fajna ;)

Popularnie: GIF Photo Booth i Flip Books
Czyli pierwsza - tworząca gify, najczęściej z trzech zdjęć (pojawiają się już w Polsce) i druga - oferująca kineografy, czyli animacje, w formie książeczki, której szybkie przekartkowanie pokazuje krótki film.

Przepraszam, że nie pokarzę Wam typowych ślubnych gifów i flipbooksów, ale te które wybrałam... są rewelacyjne :D

Romantycznie: Kissing Booth
Kto z Was za amerykańskich filmów nie zna tych budek, no kto? I czy nie jest to fajna alternatywa dla kolorowych peruk?

Pomysłowo: Oryginalne/tematyczne tło!
Bez dodatków, jedynie z ludźmi, którzy będą dodatkami do świetnego tła. Z jakiegoś niejasnego dla mnie powodu ogromnie podobają mi się te zdjęcia na łóżku!
Aaa... i trzepach (zwykły trzepak) też jest świetnym pomysłem! Cofnijcie się pamięcią 20 lat wstecz i zobaczcie jak kreatywnie można wykorzystać te kilka rurek :)


Klasycznie 
Ze zwyczajną, amerykańską fotobudką. Taką w której można spojrzeć sobie w oczy, wziąć kobietę na kolana i na ostatnim zdjęciu pocałować :) Jak w filmie!

Prawie typowo, ale fajnie!
Z jednym gadżetem lub specjalnie zaprojektowanym miejscem.


Zwyczajnie: z (jedynie) pięknym tłem!

Pamiątkowo, życzeniowo, sentymentalnie :)
I nie tylko w postaci księgi gości :)

Przedsprzedaż "Bridelle Style"

$
0
0
Od 7 do 17 listopada trwa przedsprzedaż "Bridelle Style". Na stronie www.bridellestyle.pl możecie kupić książkę w niższej cenie.
Tak, to ten moment. Rozbijajcie skarbonki i/lub piszcie listy do Świętego Mikołaja :)

Do 17 listopada książkę i przewodnik Bridelle Wedding Guide Guide z ofertami najlepszych polskich firm z branży ślubnej możecie kupić w cenie 89 złotych (cena regularna to 99 zł). Do ceny zakupu musicie doliczyć 10 zł za przesyłkę. Wysyłka książek zamówionych w przedsprzedaży rozpocznie się 18 listopada. 

"Bridelle Style" możecie zakupić jedynie w sklepie internetowym www.shop.bridellestyle.pl.

Drogo? Nie jest tanio, ale ja wierzę, że warto (potwierdzę Wam, gdy dorwę książkę w swoje łapki). Sceptykom pozostaje dokładne przejrzenie strony internetowej książki (znajdziecie tam m.in. jej przykładowe strony) i poczekanie na recenzje na blogach/portalach, którym ufacie :)

O tym czego po Bridelle Style możecie się spodziewać pisałam już w tekście Bridelle STYLE - na chwilę przed premierą.
 

Książka ma 336 stron, format 21x29,7 cm, twardą oprawę. Zawiera prawie 700  zdjęć i 18 sesji/rozdziałów tematycznych: al fresco, whimsical, gypsy, vintage, glamour, garden party, urban chic, bohemian, classic, lexington, shabby chic, retro, hippie, romantic, decadence, elegance, rustic, boudoir. Każdy rozdział jest ilustrowany osobną sesją zdjęciową, a zakończony przewodnikiem, który ułatwi samodzielną organizację wesela w danym stylu.
Przyznam, że mnie najbardziej ciekawi GYPSY, który, jak liczę, pokaże cudowną stronę tego co każdemu wypaczył (no niestety!) program "Moje wielkie cygańskie wesele".

Ostatnio zapomniałam dodać (a tak szczerze, to nigdzie mi nie pasowało), że NPM jest patronem medialnym książki.

Po pierwsze: nie porównuj - przydługi prolog do tekstu o zazdrości

$
0
0
trouw-fotograaf
[Ona] Chciało mi się płakać wczoraj pół nocy. Z zazdrości, bo widziałam cudny ślub i piękne wesele, których nie będę mieć.
[On] No, też mnie tymi zdjęciami denerwują.

Oglądacie cudowne śluby na filmach? Słyszycie o nich od znajomych, widzicie je na zagranicznych reportażach ślubnych, a nawet coraz częściej na tych pochodzących z Polski? Oczy wychodzą Wam z orbit i nie możecie pozbyć się głosu zazdrości gdzieś z tyłu głowy, bo u Was tak nie będzie. Przykre, ale...

To normalne. Dla mnie najnormalniejsze na świecie jest to, że można ludziom czegoś zazdrościć i przyznam się Wam, że ja zazdroszczę 99% rzeczy o których marzę, wszystkim :) Wyjątkiem jest tu tylko zmieniająca się grupa ludzi, których szczęście mnie szalenie cieszy. Tak bardzo, że nie mam czasu na zazdrość, bo puchnę z dumy, że ich znam! Ze ślubami i weselami... hm... miewam podobnie. Miewam, bo nigdy ślubu i wesela nie uważałam za życiowy priorytet. Ale nawet pomimo tego mam dni w których zazdroszczę wszystkim i wszystkiego, ale... tylko do momentu w którym ktoś mi napisze "ej, czytałam Twojego bloga przed swoim ślubem", bo tym jednym zdaniem jestem kupiona i dumna ;)

Nie porównuj, bo...

Ty to nie ona, a Twój PM to nie on.

Zwróciłaś kiedyś uwagę na to ile zdjęć z pełnych reportaży ląduje na stronach fotografów? Teraz usiądź na chwilę z kartką i ołówkiem w ręce i przelicz sobie ile jest weekendów od maja do października i ile reportaży z tego okresu ląduje na stronach fotografów w ciągu roku. Trochę mało, co nie? To oczywiste, że na ich stronach lądują najlepsi i ci których śluby/wesela/sesje różnią się od pozostałych (zwróć uwagę na to, że fotografowie bardzo rzadko publikują na blogu dwie sesje w tym samym miejscu, nawet jeśli jest to obłędnie piękna Wenecja).

Jak wyglądają Panny Młode na zdjęciach, które serwuje Ci internet? Myślisz, że są piękniejsze od Ciebie? Mają gęste włosy, cudne makijaże, 50 kg i niebotycznie długie nogi, suknie od Anny Kary lub inne, byle "nie bezy" (znam jeden wyjątek: Bajkowe Śluby mają farta i trafiają na same ładne pary :P albo och... robią fenomenalne zdjęcia :)). Do tego obowiązkowo mają u swojego boku przystojnego mężczyznę. Trochę jak banda klonów, co? ;)

Ty tak nie wyglądasz? Nie masz twarzy anioła, Twój PM ma piwny brzuszek i krzywicie się do zdjęć zamiast uśmiechać (to ostatnie to my). Nie nadajecie się na okładkę "ślubnego Vogue'a", ale... czy Wy na pewno chcecie tam trafić? Ja np. wolałabym "Przegląd Sportowy" ;)

To nie Twój kawałek podłogi.

Idziemy dalej... Oglądasz zdjęcia z przygotowań.Jedni szykują się w pięknych wnętrzach hotelu, drudzy w swoich wielkich domach. Ty za plecami masz żółte, nie skandynawsko białe, ściany, stare meble i dwie niepasujące do siebie szafy w mieszkaniu rodziców (to ostatnie to ja! ukłony dla Fabryki Kreatywnej za zamaskowanie tego). Nie wygląda to najpiękniej, ale... zamieniłabyś żółty pokój pełen wspomnień na hotelowe wnętrza? Jeśli tak, to stań na głowie, aby przygotować się w hotelu. Jeśli nie, to... dostrzeż wartość w tym co masz. To ma być Twoja historia. To ma mieć większe znaczenie, nie tylko dziś, ale i za 15 lat.

Wszystko to co Ty możesz mieć.

Lubisz filmy romantyczne? Pamiętasz swój ulubiony? Nie ważne czy był w nim motyw ślubu, czy dotyczył jedynie rodzącego się uczucia. Co z niego pamiętasz najbardziej? To jaki on był przystojny i jaka ona była piękna? To w jak eleganckiej restauracji jadali? To... Nie, pamiętasz uczucia. To jak on na nią patrzył, jak ona się uśmiechała, pamiętasz gesty i słowa. Uwierz mi, że za 40 lat będziesz swój dzień ślubu pamiętała tak jak te filmy, ewentualnie z elementami komedii ;)

Zazdrościsz, bo nie będziesz miała pokazu sztucznych ogni, sukni Rue De Seine, papeterie zrobisz sama, bo przerażają Cię koszty jej zakupu. Zazdrościsz innym pomocy i wsparcia ze strony najbliższych, albo odwrotnie: zazdrościsz im świętego spokoju, bo Ty masz dość tego, że wszyscy chcą decydować za Ciebie i nic nie będzie wyglądało tak jak sobie wymarzyłaś?

Jak się nie ma co się lubi... ;) Nie wszystko musi dać się racjonalnie i/lub nieracjonalnie wytłumaczyć. A zazdrość niszczy, zazdrość odbiera radość i przyjemność z tego co powinno być piękne.

Pogódź się z tym, że zawsze znajdzie się ktoś od ciebie lepszy, atrakcyjniejszy, mądrzejszy, bogatszy, itd. Nieustanne porównywanie się z innymi wpędza cię tylko w kompleksy. Jest to także brak szacunku do samej siebie. Bo to oznacza, że czujesz się gorsza od innych.

http://www.poradnikzdrowie.pl/psychologia/zwiazki/jak-zwalczyc-w-sobie-zazdrosc-9-sposobow-na-zazdrosc_35555.html
Pogódź się z tym, że zawsze znajdzie się ktoś od ciebie lepszy, atrakcyjniejszy, mądrzejszy, bogatszy, itd. Nieustanne porównywanie się z innymi wpędza cię tylko w kompleksy. Jest to także brak szacunku do samej siebie. Bo to oznacza, że czujesz się gorsza od innych.

http://www.poradnikzdrowie.pl/psychologia/zwiazki/jak-zwalczyc-w-sobie-zazdrosc-9-sposobow-na-zazdrosc_35555.html
Jesteś wzorową zazdrośnicą i chcesz sobie pomóc? Zwróć uwagę na kilka rzeczy:

1) Emocje są naturalne. Zazdrość jest naturalna. Masz do niej prawo. Potraktuj ją jak sygnał i przyjrzyj się temu co Ci mówi (bo może to nie chodzi o dekoracje, a o relacje, partnera czy coś innego). Naucz się na tyle dobrze z nią żyć, aby Cię motywowała, a nie kopała pod Tobą dołki.

2) Zaakceptuj to, że zawsze znajdzie się ktoś lepszy, mądrzejszy, bogatszy itd. od Ciebie. 
I pamiętaj: zazdrość to brak szacunku do samej siebie. To jak policzek w twarz, prawda?

3) Inni wcale nie mają lepiej. Inni wcale nie muszą być szczęśliwsi. To Ty tak to widzisz, oni nie muszą.
Czy wszystko o czym marzysz do Ciebie pasuje? Mnie bardzo często podobają się śluby, które do mnie nie pasują, takie na których nie czułabym się dobrze, bo... są za pozytywne, za energiczne, za perfekcyjne. Bo ja, z moją osobowością, czułabym się na nich zagubiona i przytłoczona. Zastanów się czy nie masz podobnie. Może ślub, który widzisz w internecie, pomimo tego, że Cię zachwyca, nie jest dla Ciebie, bo... Ty jednak wolisz te 200, a nie 15 osób i zabawę do 10 rano,  a nie obiad jedynie dla najbliższej rodziny? Tak zupełnie na przekór temu o czym tu piszę i Ci wmawiam ;)

4) Przeczytaj mój wpis: Królowa własnego wesela, czyli o tym dlaczego powinnaś spełniać swoje "kaprysy". Zrób wszystko, aby mieć wesela takie, jakie Ty chcesz i takie, aby to Tobie najbardziej się podobało (nie rodzicom, nie gościom, nie obcym ludziom).
Z obserwacji wiem, że najczęściej to nie budżet jest powodem zazdrości, a możliwość (umiejętność/odwaga) podejmowania samodzielnych decyzji.

5) Wartość ma to czemu Ty sama ją nadasz! Ten pokój w którym dorastałaś, ta suknia z historią, ten mężczyzna - bo jest tym jedynym, lepszym nawet od Martina Schmitta (wstawcie sobie w to miejsce kogo chcecie) ;)

6) Ślub nie musi być priorytetem, ślub nie musi być najwalniejszych wydarzeniem w życiu - bo to ono: wspólne, długie i szczęśliwe ma być od niego doskonalsze. I chyba łatwiej o to, gdy ślub nie prześcignął wszystkich Waszych wyśnionych ideałów ;) Bo rzeczywistość jest piękna, bo rzeczywistość jest Wasza. Nie wirtualna, nie cudza!

7) Nic nie działa? Wyłącz komputer. Serio.
I wyobraź sobie jak fajne wesela robiliby ludzie, gdyby nie wiedzieli nic i nie musieli nikomu niczego zazdrościć ;)

Kiedyś ktoś napisał mi bardzo mądre zdanie: Nikt nie jest świetniejszy od Ciebie! Ja dodam: Tylko Ty musisz w to uwierzyć. I ze ślubami/weselami jest tak samo.

2 lata NPM, zaskakując siebie... nadal tu jestem :)

$
0
0
Jade Walker
Zacznę na opak. Kilka tygodni po ślubie odczułam potworne zmęczenie tematem ślubów i wesel. Miałam serdecznie dość bloga (nawet z myślą: „ja to wszystko kasuję, będę miała spokój”), ale po jakichś dwóch tygodniach ograniczonego pisania polepszyło mi się :) Czasem to zmęczenie powraca, czasem ktoś mi psuje humor, czasem mam wrażenie, że zabieram miejsce osobie, która mogłaby lepiej-więcej-piękniej, czasem coś nie idzie po mojej myśli, irytuje, smuci i najchętniej rzuciłbym to wszystko w (brzydkie słowo), ale... no nie da się.

Nie da się, bo od dwóch lat prowadzę bloga i nie przestaję się zachwycać...

Ludźmi: Pauliną broniącą pracę magisterską w dniu ślubu, Agatą uczestniczącą w biegu noc przed ślubem (Agata, jeśli tu zerkniesz, tonaprostuj co to za bieg, bo zapomniałam dopytać.).
Czegoś się nie da? Da się wszystko!

Waszymi prywatnymi wiadomościami, pytaniami, relacjami. Tym, że dostaje (ja i tylko ja - wyobraźcie sobie jak wyjątkowo się wtedy czuję) od Was filmy z Waszych ślubów, które oglądam na śniadanie, obiad i kolację. Z chusteczką w ręku, bo ja, anty-płaczka, siedzę i wylewam strumienie łez.

Słowami "czekałam na Twoją opinię", "nie mam w zwyczaju opowiadać o sobie, ale poczułam, że powinnam... dziękując Ci za to, że tego bloga poradzisz", "Chciałabym osobiście podziękować za to, że stworzyłaś takie miejsce jak NPM".

Dziewczynami samodzielnie organizującymi śluby, którymi się zachwycam.

Osobami, na których śluby czekam, bo choć wirtualnie, to jednak dość dobrze je znam. Osobami, które robią mi cudowne niespodzianki (bo jak nazwać to, że Panna Młoda, której ślubem się zachwycam pisze mi, że ona bloga czytała i teraz chętnie się podzieli relacją.) Osobami, które chcą mnie poznać, bo wydaje im się warta uwagi :)

Osobami, które znają mnie prywatnie i kompletnie nie wiedząc, że ja to ja, tu trafiają i zostają :)

Jest mi miło, gdy pomyśli o mnie branża ślubna. Gdy już się przyznam kim jestem, a reakcja jest "aaaa... to Ty!!!", gdy trafiam na fanapge'a jednego z najlepszych projektantów sukni ślubnych w Europie, gdy dostaje dedykacje w PMP, propozycje wywiadu w radiu czy telewizji (jak przystało na cykora... jeszcze odmawiam).Gdy odkrywam, że zna i czyta mojego bloga ktoś o kim myślę "O masakra, jaki on jest genialny, czapki z głów i budujemy mu pomnik.".

Gdy mogę podejść (anonimowo, jak ja lubię anonimowo) i powiedzieć "Hej, robisz jedne z najlepszych zdjęć w Polsce." i sprawić komuś tym radość :)

Dziękuje, że dzięki Wam mogę poczuć się wyjątkowo:)

Rok temu wymyśliłam sobie, że każdy 17 listopada będzie świętem każdej Niepoprawnej Panny Młodej.Waszym świętem! Więc ponownie: Odwagi dziewczyny! Wytrwałości! Siły! Poczucia, że wiecie co robicie, że warto przez największe W. I przynajmniej jednej osoby, która Was doskonale zrozumie i poprze. A na samym końcu, w tym dniu, całej zachwyconej Waszym dniem sali, albo przynajmniej... zachwytu w oczach Waszej dwójki. Wiem, że nie będzie łatwo, ale ciągle myślę (poprawka: jestem pewna!), że warto i szalenie mocno trzymam kciuki!

Fot. Super Suppliers – Headpieces & Statement Necklaces: Curious Fair& The Wedding Edit// Photography: Jade Walker @ Studio Norwich// MUA: Lanoi Hansakada// Model: Lilly Bridger// Clothes: Aluna J / via Bespoke Bride

Dla tych przed, w trakcie i po, czyli profesjonalnie o seksie [+ konkurs z Sex & Love School]

$
0
0
Niejednokrotnie wspominacie, że poza tematem ślubów i wesel interesuje Was także to co jest po nich. To troszkę wykracza poza tematykę bloga, ale dziś mam dla Was coś co jest ważne dla wszystkich: tych przed, tych w trakcie i tych po :) Co takiego? Pojawiający się coraz częściej na blogu: temat seksu i edukacji seksualnej, z wyjątkowym prezentem do wygrania :) Zainteresowane?

Jakiś czas temu dostałam propozycję uczestnictwa w kursie Sex & Love School, dla mnie i jednej z moich czytelniczek. Nastąpiły trzy sekundy wahania i zastawienia się czy mnie to nie przeraża. Cóż, lekko przeraża, ale jednocześnie kręci i intryguje, podobnie jak jazda na nartach :) Więc próbujemy!

W czyje ręce oddałybyście się decydując się na udział w konkursie z kursem
Sex & Love School do wygrania? Kim jest Karo Akabal, osoba, która go stworzyła? 
Licencjonowanym sex coachem, edukatorką seksualną dla dorosłych, trenerką komunikacji intymnej. Wydawcą Sex & Love TV i założycielką Sex & Love School. Więcej o Karo znajdziecie tu.
Ja pierwszy raz z Karo Akabal "spotkałam" się przy lekturze książki „Seks. Pozycja dla praktykujących" Joanny Mielewczyk (tu znajdziecie wpis na niej oparty), gdzie Karo była jednym z wypowiadających się ekspertów. Później, przeglądając program Wedding Show, zobaczyłam, że Karo prowadzi warsztat i wystąpi w panelu eksperckim.  Błyskawicznie zapisałam się na ten pierwszy, którym byłam zachwycona (jak widać tu) i żałowałam, że na drugi zabraknie mi czasu. Te dwa pierwsze spotkania sprawiły, że Karo w moich oczach jest ekspertem z fachową wiedzą.

Rozjaśniając dalej. Co to takiego Sex & Love School?
Sex & Love School to pierwsza w Polsce Szkoła Seksu i Miłości dla kobiet. Kobiet, które chcą odkryć siłę swojej kobiecości, zgłębić tajniki Ars Amandi, żyć pełnią życia, zgodnie z mottem promującym Szkołę - #ChceMiSię. To miejsce w którym kobiety mogą poczuć się bezpiecznie, otworzyć, popracować nad sobą swoimi relacjami intymnymi, zwiększyć pewność siebie, świadomość swojego ciała i swojej seksualnej energii. To szansa na rozwój osobisty, który jest ważny, a o którym zapomina się goniąc za tym co zawodowe i biznesowe, a także na trochę inne przygotowanie się do nocy poślubnej.
Tym co mnie bardzo spodobało się w założeniach szkoły jest fakt, że nauka w niej zaczyna się od podstaw, pozwala przechodzić na kolejne etapy. Każda kobieta sama decyduje o swojej aktywności na zajęciach online, w których może uczestniczyć także anonimowo.
Więcej o Szkole możecie przeczytać na jej stronie internetowej: www.school.karoakabal.pl

I najważniejszy element wpisu - KONKURS!

 
Co możecie wygrać?
Trzymiesięczny kurs w Sex & Love School, który potrwa od 24 listopada do 14 lutego :)
Zajęcia obejmują:
- webinary z Karo i ze społecznością Szkoły,
- ćwiczenia indywidualne,
- ćwiczenia w dedykowanych grupach na specjalnie stworzonej platformie interaktywnej,
- cykl tematycznych lekcji video.
Wszystko odbędzie się w trybie online, więc to gdzie mieszkacie nie ma najmniejszego znaczenia.

Pytanie konkursowe:
Krótko i na temat: Jak dbacie o intymne relacje w swoim związku?

Kilka zasad i informacji:
1. Konkurs trwa od 19.11.2015 do 22.11.2015.
2. Wyniki konkursu zostaną ogłoszone najpóźniej w poniedziałek z samego rana na blogu i na fanpage'u NPM pod wpisem konkursowym.
Proszę o sprawdzenie wyników zaraz po przebudzeniu, bo zależy nam na tym, aby jak najszybciej poinformować zwycięzcę o wygranej i dostać od niego dane niezbędne do zapisu na kurs (imię, nazwisko, adres emailowy).
3. Każdy uczestnik może zamieścić tylko jeden komentarz konkursowy z odpowiedzią. Powinien to zrobić w komentarzu pod wpisem konkursowym na blogu Niepoprawna Panna Młoda i podpisać się pod nim imieniem i adresem e-mail.
4. Fundatorem nagrody jest Sex & Love School.
5. Kurs Sex & Love School skierowany jest do dorosłych kobiet w każdym wieku. Całość kursu odbywa się przez Internet.
6. Nagroda nie podlega wymianie na ekwiwalent pieniężny.

Skandynawsko, naturalnie, normalnie!

$
0
0
Przeglądając ślubno-weselne reportaże za każdym razem zwracam uwagę na coś innego: ludzi, ich energię, ciekawe pomysły i rzeczy, które widzę gdzieś po raz pierwszy, piękne sale, itd. Tym razem zachwyciły mnie dekoracje. Jakie?

Proste, nietrudne do samodzielnego wykonania, prawdopodobnie niedrogie i potrzebujące jedynie klimatycznego wnętrza w tle. Złożone z lampek i lamp (im różniejszych, tym lepiej), słoików i butelek, świeczek i balonów z napisem LOVE, niedobranych "pod komplet" krzeseł. Z prosto ozdobionym stołem i roślinami, których nikt nie stara się oswoić i narzucić im swojej definicji "ładnych kwiatków" (bo naturalne są najładniejsze). Z drewnem i cegłą, które są tłem doskonałym, bo surowym i też naturalnym ;)

Zwróćcie uwagę na salę. Na jej stronie można przeczytać: "Lubimy normalność, naturę, skandynawską prostotę. Lubimy miejsca z duszą, historią, klimatem.". Dokładnie to o czym czytamy widać na zdjęciach, które doskonale pokazują to co w tym weselu najpiękniejsze. 

Trzy zdania o Parze Młodej? Panna Młoda ma cudowną sukienkę, piękne druhny, trampki na sesji, maszyna do pisania (księga gości?) i tort - pomysłowy i wyglądający tak apetycznie, że od patrzenia na niego mam ogromną ochotę na coś słodkiego.

Zdjęcia: Dorota Koperska Photography
Sala: Kotulińskiego6
































Targi Ślubne w Jeleniej Górze - mini relacja

$
0
0
Miesiące od listopada do lutego to spokojniejszy czas dla branży ślubnej, która odpoczywa od intensywnej pracy, nabiera sił na nowy sezon, a Pary Młode szykujące się do ślubów i wesel mają okazję poszukania inspiracji i usługodawców na Targach Ślubnych. Jako osoba pisząca o ślubach zauważam, że to w tych zimnych miesiącach, w których nie chce wychodzić się z domu, mam więcej zajęć i więcej miejsc, które warto odwiedzić.

W sobotę miałam okazję być na drugiej edycji Targów Ślubnych w Jeleniej Górze zorganizowanych przez W&E "Wedding & Event". Po raz pierwszy w roli eksperta, który ma coś o ślubach i weselach, najlepiej sensownego, powiedzieć :)

Odważyłam się (dziękuję za zaproszenie!), bo robię się coraz odważniejsza ;) Przeżyłam. Nie zapadłam się po ziemię i miałam małą frajdę. Frajdę z tego, o czym wspominałam na fb. Zawsze zazdrościłam parom, które wspólnie pracowały. Wiedziałam, że mnie to nigdy nie czeka, ale... Od maja tego roku PM spędzał całe tygodnie w pracy przy Galerii Nowy Rynek w Jeleniej Górze (i to powód dla którego nie dojechaliśmy jeszcze na sesję poślubną :)), a w sobotę ja zawitałam w tym budynku ze ślubnymi tematami. To (było) prawie jak moje wymarzone razem ;)

Poza mną na Targach można było posłuchać ekspertów z branży ślubnej, odwiedzić stoiska kilkudziesięciu wystawców, posłuchać zespołu weselnego i kwartetu smyczkowego, obejrzeć pokazy tańca (m.in. występ pań tańczących w chustach z dziećmi - rewelacja!), obejrzeć pokazy mody ślubnej damskiej (zauroczyła mnie sukienka, która skojarzyła mi się z latami 20.) i męskiej oraz koktajlowej.

Filmową relację z targów możecie zobaczyć na fanpage'u chłopaków z Ślub w Karkonoszach.

Bridelle Style - recenzja i konkurs

$
0
0
Na "Bridelle Style" czekałam od kilku miesięcy. Czekałam tym bardziej, że jej wydaniem ekscytowała się, niemal każdego dnia, cała branża ślubna i tej zbiorowej ekscytacji nie dało się uniknąć (to troszkę tak jak z własnym ślubem, nie da się uciec od rozemocjonowanej rodziny). Ekscytacji, która jednocześnie wiązała się z ogromnymi oczekiwaniami.
Wiedziałam, że to musi być dobra książka, że jest wydawana przez ludzi, który wiedzą co robią i robią to doskonale. Ale... i tak przez głowę przemknęło mi pytanie: "A co ja tu napiszę, jeśli mi się nie spodoba?". Uff, na szczęście mi się spodobała ;)

To nie będzie typowa recenzja, to będzie kilka luźnych myśli, które nasunęły mi się po lekturze.

O wiedzy: Często odnoszę wrażenie, że w polskim, ślubno-weselnym, internecie jest ciągle to samo, także w zakresie prezentowanej wiedzy. Ja od dawna nie dowiedziałam się nic nowego, nic ciekawego i czasem mam poczucie, że marnuję swój czas. A ja bardzo lubię, gdy ktoś mi pokazuje, że niewiele wiem i od niego mogę się czegoś nauczyć. Tak miałam z "Bridelle Style", bo niby wiem, że motyw przewodni ślubu i wesela można wybrać sobie najdowolniej w świecie, ale tu miałam okazję przekonać się, że o stylach zawsze można dowiadywać się więcej :)

O braku tekstu: Lubię czytać, do tego stopnia, że z dużo większą przyjemnością oglądam fotoreportaże ze ślubów, gdy są odpowiednio opisane. Byłam przygotowana na to, że "Bridelle Styl" to będę zdjęcia, że tekstu dostanę tu niewiele. Tym co mnie zaskoczyło to fakt, że zdjęcia w zupełności zastąpiły mi jego "brak". Chyba po raz pierwszy w życiu ;)

O zdjęciach: Pisałam o tym na fanpage'u Magdy, napiszę i tu, bo nie czuję potrzeby bycia obiektywną i sprawiedliwą :) Wiem, że trzeba docenić Karolinę i Anię (i bardzo doceniam), że bez nich nie byłoby takiego efektu (a nawet więcej: nie byłoby książki), ale to zdjęcia dla mnie grają tu pierwsze skrzypce. Jestem pod ogromnym ich wrażeniem. Książka jest niezwykła i w mojej prywatnej opinii to w bardzo dużej mierze ich zasługa. Brawo Magda, niech się po anglojęzycznej publikacji bije o Ciebie świat :)

O sesjach i drobiazgach: Wiedziałam, że gypsy spodoba mi się najbardziej i chyba nawet nie starałam się zobaczyć czegoś równie niezwykłego w pozostałych. Genialna stylizacja i aranżacja, fenomenalne zdjęcia, boska Eliza i najlepszy w całości: łapacz snów w roli żyrandola z Manekinowo (mam w planie zamówić sobie identyczny, co z tego, że do niczego mi nie będzie pasował!).
Mały detal: 1) Bardzo fajne i praktyczne DIY. 2) Będąc na etapie urządzania własnego mieszkania nie mogłam nie zachwycić się niemal wszystkimi obrusami! Boskie są!

O czepianiu się: Lubie się czepiać. I zastawiałam się czy znajdę tu jedno zdanie, którego bardzo nie lubię, zdanie o najważniejszym dniu w życiu. 1:0 dla Bridelle, bo zdanie brzmiało: "jeden z najważniejszych" dni w życiu ;)

O wydaniu: Książka jest świetnie wydana. Jest PIĘKNA i chyba żadne słowo nie opisze jej lepiej. Z cudnym stronami rozdziałów, rozłożeniem treści i zdjęć (zapomniałam jak się to nazywa) i doskonałą każdą stroną. Taka... stworzona do głaskania (tak, głaskam książki), wąchania i podziwiania, ukradkiem, na półce :)

Podsumowując: Staram się uważać pisząc, że coś powinna mieć każda Panna Młoda, która i tak tonie w ilości ślubno-weselnych wydatków. Muszę jedna stwierdzić, że każda Panna Młoda powinna "Bridelle Style" przynajmniej obejrzeć (nawet jeśli jej ślub miałby kompletnie odbiegać od tego co tu znajdzie). Nich to rodzina pomyśli o całkiem praktycznym prezencie dla niej, a Wy dziewczyny... im to delikatnie zasugerujcie ;)

KONKURS!
 
Co możecie wygrać?

Egzemplarz książki "Bridelle Style".

Zadanie konkursowe:
Napisz list, od Panny Młodej, do Świętego Mikołaja. Poproś o "Bridelle Style" i wszystko co uznasz za potrzebne Ci do pełnienia roli Panny Młodej :)

Uwaga: Nie trzeba być przyszłą Panną Młodą, aby wziąć udział w konkursie. Można sobie to wyobrazić ;)

Kilka zasad i informacji:
1. Konkurs trwa od 26.11.2015 do 05.12.2015.
2. Wyniki konkursu zostaną ogłoszone (przez Św. Mikołaja :P) 6.12.2015 na fanpage'u i blogu NPM pod wpisem konkursowym.
3. Każdy uczestnik może zamieścić tylko jeden komentarz konkursowy z odpowiedzią. Powinien to zrobić w koment
arzu pod wpisem konkursowym na blogu Niepoprawna Panna Młoda i podpisać się pod nim imieniem i adresem e-mail.
4. Fundatorem nagrody jest Bridelle.
5. Nagroda nie podlega wymianie na ekwiwalent pieniężny.


P.S. Ci, którzy nie wierzą w Św. Mikołaja książkę mogą samodzielnie (ewentualnie pisząc list do narzeczonego/męża/mamy/itp.) zamówić na www.shop.bridellestyle.pl.

Targi Ślubne Wedding, czyli o kilku powodach dla których warto zawitać w Warszawie

$
0
0
Potrzebuje wyjątkowo solidnej motywacji, aby z własnej woli wsiąść w autobus do Warszawy i spędzić w nim kilka godzin. Ostatnio zmotywowana jestem coraz częściej, tym bardziej, gdy do stoicy wzywają mnie dwa powody. Pierwszym, o którym dziś napiszę, były Targi Ślubne Wedding i moja mała lista punktów do odhaczenia ;)

Wychodzę z założenia, że najlepiej wykorzystane Targi to te na których swój pobyt dokładnie się zaplanuje. Przemyśli który pokaz się obejrzy, której prelekcji wysłucha, do których wystawców podejdzie (ja ćwiczyłam tekst: "Cześć. Jestem Milena, z bloga NPM, "byliście" u mnie na weselu.") i które suknie ślubne wygłaska ;)

Moja prywatna lista powodów dla których dotarłam na Targi Wedding:

1) Stadion Narodowy. A nawet jeszcze lepiej: Zimowy Narodowy!

To był mój pierwszy raz na stadionie i tak jak się spodziewałam (po doświadczeniach z różnego rodzaju targami na stadionie we Wrocławiu), to co ma związek ze sportem robi na mnie największe wrażenie. W połączeniu ze świątecznym klimatem - no cudo!
Od soboty to moja ulubiona lokalizacja targowa. Taki widok w gratisie jest bezcenny!
I teraz... wyobraźcie sobie pokazy sukien ślubnych na lodzie, przemarzniętych odwiedzających targi kręcących się gdzieś między stoiskami ogrzewanymi kominkami z palącym się drewnem... Bardziej zachwycona nie mogłabym być, więc... może ktoś, kiedyś na taką realizacje się odważy :)


2) Poznanie osób, które "wirtualnie" znam i z których usług korzystałam na swoim weselu.

Robimy Śluby, odpowiedzialni za moje zaproszenia.
Kojarzycie pierwsze (najpierwszejsze :)) zaproszenie ślubne w formie biletu lotniczego? Albo moje ulubione retro-western? To dzieła perfekcjonisty Krzyśka :)
Asia i Krzysiek na targach mówili o drukach ślubnych i wszystkim co tworzą poza zaproszeniami. Ja niestety na ich wystąpienie się spóźniłam, ale biegłam na tyle szybko, że zdarzyłam na chwile przed jego zakończeniem i nie miałam problemu z ich rozpoznaniem ;) Opłacało się, bo byli świetnym towarzystwem do spędzenia części targów :)

Woodbe, gry plenerowe!
Jedyni w Polsce, tak totalnie subiektywnie: odpowiedzialni za najlepszą atrakcje weselną jaką można sobie wyobrazić. Gdzieś w styczniu tego roku wysyłałam na targi za nimi niezawodną Natalię, w ten weekend miałam przyjemność poznać Ewelinę i Bernarda osobiście :)

Radek, czyli osoba z branży z którą najwięcej rozmawiałam przed jego, a potem przed moim ślubem (no i w wywiadzie). Zawsze wirtualnie, więc z przyjemnością skorzystałam z okazji do spotkania na żywo (i wypicia truskawkowego drinka, bo nikt nie robi lepszych i  piękniejszych drinków niż jego ekipa ;)).

3) Obejrzenia sukni ślubnych: na stoiskach i na pokazach.

Jak przystało na osobę, która mieszka w mieście z gwiazdami (:P), do stolicy mam daleko i rzadko miewam okazję do obejrzenia na żywo sukni ślubnych, które wirtualnie mnie zachwycają.A gdy pojawia się taka okazja, to nie wolno jej zmarnować:)

Śmiałam się, że do Warszawy pojadę dla tych sukni, tylko po to, aby móc zobaczyć je na żywo. I prawdopodobnie tak było :) To zdecydowanie najpiękniejsze suknie, które można było zobaczyć na targach. Jako jedyne (wyłączając Moons) wyróżniały się na tle pozostałych, które czasem ciężko bez dodatkowej wiedzy przyporządkować do konkretnego projektanta (bo wszystko jest do siebie przerażająco podobne) :)

To duet, który zrobił niesamowitą konkurencję stadionowi ;) Jeśli na początku wmówiłam Wam, że najbardziej zachwycił mnie stadion, to teraz muszę się przyznać, że w tym przypadku szczęka opadła mi z zachwytu jeszcze niżej.
Przenieść na Targi Ślubne kawałek swojego świata to prawdziwa sztuka. Nie wyrzucać na kilka metrów kwadratowych wszystkiego co ma się do zaoferowania, a pokazać coś więcej, coś co poza sukienką "kupuje" klient: detale, pomysł, atmosferę, klimat jaki marka tworzy. Zaprosić do swojego świata i pokazać, że jest w nim tak pięknie, że zechce się tam zostać - najchętniej nie tylko na całe Targi, nie tylko na swój ślub, ale na zawsze :)
Wręcz marzy mi się, aby wszystkie stoiska na targach wyglądały tak perfekcyjnie! A to dopiero początek komplementów, bo... pokaz Moons podobał mi się najbardziej ze wszystkich (cudowna muzyka, bose modelki, tylko pięć sukni - tyle, aby się zachwycić, nasycić, a mimo to nadal chcieć więcej) i już zabieram się za pisanie listu do Mikołaja z prośbą o cudną biżuterię, która powstała przy współpracy Moons z FROU- FROU by Jola Gazda (na fanpage'u zobaczycie więcej zdjęć ze świata Moons na Targach).


Inne salony sukien ślubnych
Na swojej liście do sprawdzenia miałam kilka salonów z sukniami m.in. Rina Cossack, Sylwia Kopczynska, atelier na Dolnej vie de chateau (mój numer dwa jeśli chodzi o aranżacje stoiska).
Wniosek: Wrocław ma czego w tej dziedzinie Warszawie zazdrościć, bo każdemu salonowi, na etapie poszukiwania swojej sukni, warto się przyjrzeć :)

4) Pozostałe :)

Paprocki i Brzozowski- nigdy nie byłam fanką ich sukien ślubnych i nie rozumiałam co ludzie w nich widzą. Obecnie za największy ich atut można uznać to, że w przeciwieństwie do innych nie toną jedynie w koronkach.
Śluby na Sycylii- przyznam, że tu najbardziej interesował mnie cennik. W niektórych przypadkach jest zaskakująco dobry, w innych... mogący lekko zaboleć ;) Ale kusi ogromnie (mam piękny plan polecanie do Włoch na którąś rocznicę ślubu w celu ponownego złożenia przysięgi)!
AromaCorp - przy organizacji wesela dba się o zmysły swoje i gosci: wzroku (jest tak ładnie ;)), słuchu (muzyka), dotyku (taniec, życzenia), smaku (jedzenie), węchu (kwiaty?)... I o ten ostatni można zadbać piękniej i bardziej wyraziście. To świetna opcja dla wszystkich, którzy zmysł węchu mają wyostrzony i kochają się w zapachach :)
Sucre - makaroniki i lody naturalne. Te drugie pyszne, próbowałam.
Tort Artystyczny - świetne kształty, stworzone na eleganckie śluby (w większości ;)). Polecam obejrzenie ich galerii, robi wrażenie.
Mały gratis:
Paula Romanowska Photography - chyba najmilsza osoba na targach, byłam pod wrażeniem jej rozmów z potencjalnymi klientami :)
Viewing all 396 articles
Browse latest View live